Uwag kilka na temat sytuacji finansowej, kadrowej oraz polityki programowej telewizji publicznej, na przykładzie TVP2.
Przejeżdżając obok nowego gmachu Telewizji Polskiej, każdy przeciętny Polak posiadający odbiornik telewizyjny (uogólniając bez dociekliwości – potencjalny płatnik abonamentu) może czuć dumę. Budynek reprezentacyjny TVP to dzieło monumentalne, nazywane niekiedy „Wieżą Babel”. Nic to, że owa wieża powstawała 8 lat pochłaniając 190 mln zł (dla porównania: budowa jednego ze zbliżonych rozmiarem biurowców warszawskich trwała rok, przy wydatkach rzędu 52 mln zł). Dzięki tej inwestycji w powszechnej świadomości mógł zakorzenić się obraz TVP jako firmy zdolnej do arcytrudnych przedsięwzięć, a przy tym dysponującej znacznymi środkami finansowymi na realizację celów bieżących. Dlaczego więc zewsząd płyną głosy o fatalnej kondycji ekonomicznej telewizji publicznej, która zdaje się w lepszej ściągalności abonamentu widzieć koło ratunkowe? I czy owa kondycja nie jest przypadkiem wypadkową różnych czynników, determinujących kompleksowy wizerunek dzisiejszej TVP? W niniejszym wywodzie postaram się odpowiedzieć na te pytania, analizując przykład drugiego kanału telewizji publicznej.
Koncepcja homo œconomicus zakłada, że człowiek jest istotą racjonalną, dążącą do maksymalizacji swoich zysków na bazie ekonomicznych wyborów, które warunkują jego działanie w społeczeństwie. Patrząc przez ten pryzmat wydaje się, że owa koncepcja przyświeca działalności TVP, szczególnie w ostatnich latach. W okresie styczeń-lipiec 2013 firma ta zanotowała dodatnie wyniki finansowe (16,4 mln złotych), co doskonale kontrastuje z informacją, że strata TVP za 2012 rok wyniosła 218,8 mln zł. Źródeł nakreślonej wyżej różnicy należałoby upatrywać w gruntownej, wielopoziomowej restrukturyzacji całej firmy, która postuluje konieczność publicznego finansowania swoich stacji telewizyjnych, jak też w oszczędnościach w sferze oferty programowej. Aspekt finansowy działalności TVP od kilku już lat jest szczególnie widoczny w ramach struktury zatrudnienia w drugim kanale stacji. Jego gwiazdą jest znany dziennikarz i publicysta, Tomasz Lis. Choć włodarze telewizji publicznej zapewniają dziś, że koszty wyprodukowania programu „Tomasz Lis na żywo” ulegały systematycznemu obniżeniu na przestrzeni lat, to jednak na przełomie 2008 i 2009 roku wynosiły one 92 462,58 zł brutto za odcinek (z czego na konto prowadzącego trafiało 20 tys. zł). Nowe władze TVP wydają się trzymać rękę na finansowym pulsie stacji, rezygnując z podpisywanych za kadencji prezesa Andrzeja Urbańskiego „kontraktów gwiazdorskich”. Jednakże to cięcie kosztów rozciąga się także na szeregowych pracowników.
W listopadzie 2013 roku TVP przeniesie 500 osób do firm zewnętrznych, zapewniając ich jednocześnie o wypłacie wynagrodzenia przez kolejny rok. W ten sposób Prezes Zarządu, Juliusz Braun, chce uniknąć zwolnień grupowych. Godna podziwu jest jego wiara w to, że przeniesieni pracownicy zaczną zakładać własne firmy, co w domyśle powinno im pozwolić na dalszą współpracę z telewizją publiczną. Tą wiarą nie zdołało nawet zachwiać opowiedzenie się większości pracowników za strajkiem, jak też nadal trwające referendum strajkowe. W ramach spółki funkcjonują 24 organizacje zawodowe, które kolektywnie wypowiadają się przeciwko nowej polityce zarządzania TVP przez jej władze.
Ta patowa sytuacja powoduje, że przeniesieni w przyszłości pracownicy staną się osobami luźno wpisującymi się w koncepcję homo sacer G. Agambena: nadal biologicznie żywymi, a jednak funkcjonującymi w ramach prawa jak zesłańcy, koczownicy, niepewni swego statusu. Mając na uwadze wszelkie ograniczenia dla zastosowania tej koncepcji w danym przypadku, co do jednego możemy być pewni: oferta programowa telewizji publicznej powstaje w warunkach instytucjonalnej niepewności i chwiejności. W tym miejscu warto postawić pytanie: czy postulowane rozwiązania ekonomiczne przekładają się na jakość tej oferty i jakość dziennikarstwa w obrębie TVP? Za przykład weźmy TVP2.
„Misja dla widzów, a nie misja dla misji” – to motto ma przyświecać funkcjonowaniu TVP2 w okresie jesiennym. Stacja chciałaby wyjść z ofensywą kulturalną, m.in. poprzez emisję ambitnych dzieł filmowych i programów publicystycznych poświęconych sztuce. Stała widownia w obrębie tej oferty miałaby potencjalnie powodować zainteresowanie reklamodawców, co powinno przekładać się na dalszą poprawę kondycji finansowej stacji. Jednakże wyświechtana na tysiące sposobów „misja” TVP wydaje się mieć znacznie inny – niż ten kulturalny – trzon. Okrętem flagowym stacji pozostanie w zbiorowej świadomości „M jak miłość”, regularnie przyciągające przed telewizory kilka milionów Polaków, którzy w przygodach rodziny Mostowiaków mogą znaleźć przeciwwagę dla własnej, niejednokrotnie ciężkiej, sytuacji życiowej. Podobnie rzecz ma się w przypadku kolejnej edycji „Voice of Poland”, której wydawcy skompletują trenerów wśród „artystów, którzy trafili tu z racji swoich kompetencji”, jak zapewnia J. Braun (artyści: E. Górniak, M. Piekarczyk, M. Sadowska, Tomson i Baron). Co więcej, TVP2 debiutuje z paradokumentalną „Szkołą życia”, dzięki której młode pokolenie za pomocą odbiornika telewizyjnego zmierzy się z problemami niechcianej ciąży, mobbingu czy prześladowania. „Misja” zdaje się przyświecać również dziennikarzom „Panoramy”; Joanna Racewicz pragnie przeprowadzić własne śledztwo w sprawie Smoleńska, gdyż „wie, kiedy politycy kłamią” w tej materii (w tym przypadku należałoby jednak zachować ostrożność, kierując się biblijną zasadą: „po owocach ich poznacie”). Próbując stworzyć jakąś uniwersalną, obiektywną prawdę o kondycji TVP2, należałoby rozważyć przede wszystkim pytanie: co, jeśli coś w ogóle, różni dziś telewizję publiczną od stacji komercyjnych?
Pogoń za oglądalnością i narastająca konkurencja na rynku telewizyjnym powodują, że jakość oferty programowej drugiego kanału TVP rozmywa się na tle ramówek innych stacji. Społeczna misja TVP ociera się niebezpiecznie blisko o miano sztucznego, pozbawionego racji bytu tworu, który został skonstruowany tylko po to, by semantycznie wyróżnić prymat telewizji publicznej nad pozostałymi stacjami. A jednak w tym gąszczu nietrwałości zatrudnienia i oferty programowej powraca jak bumerang myśl ks. Tomáša Halika: „tylko to, co chwiejne, naprawdę istnieje”. Należy docenić postulowanie przez władze TVP konieczności finansowania publicznego i radykalne działania ekonomiczne, mające wydobyć firmę z niebytu. Wizja uniwersalnej telewizji publicznej jest niezwykle intrygująca, jednak dryfowanie pomiędzy górnolotną sztuką a rozrywką powinno być zaletą, a nie wadą stacji (rozdźwięk pomiędzy na przykład programem „Kocham kino” a „Szkołą życia” jest ogromny). Silna telewizja publiczna jest w naszym społeczeństwie niezwykle potrzebna, dlatego słowa Kazimierza Kutza o tym, by TVP „zdechła”, wydają się być niesprawiedliwym potraktowaniem całej firmy. Kutz chciałby tworzyć państwową telewizję od nowa, bez konotacji politycznych, jednak już teraz TVP2 zapewnia widzom nieprzeciętne programy podróżnicze czy teleturnieje. Nie jest moją intencją dychotomiczne zarysowanie postrzegania oferty programowej, na zasadzie „dobrych” i „złych” jej składowych, które miałoby przełożyć się na konkretne, satysfakcjonujące tylko pewną grupę widzów rozwiązania. Poprawa kondycji rozumianej holistycznie telewizji publicznej leży w interesie każdego z nas, co wpisuje się w prorocze słowa dotyczące rozwoju telewizji, które przeszło 50 lat temu wypowiedział legendarny dziennikarz, Ed Murrow: „Ten instrument może uczyć, oświecać, tak, może nawet inspirować, ale może to czynić jedynie wtedy, kiedy ludzie gotowi są używać go do takich właśnie celów. W innym przypadku to nic więcej niż tylko kable i światełka zamknięte w pudle”. Dlatego też nakreślona wyżej sytuacja finansowa TVP, masowe przeniesienia i likwidacje etatów czy debata nad zasadnością oferty programowej po raz pierwszy mają tak szczególny, społeczny wymiar; po latach może bowiem okazać się, że wspólne zaangażowanie Polaków (choćby tylko poprzez płacenie abonamentu) przyczyniło się do powstania nowej jakości na rodzimym rynku telewizyjnym.
Zdjęcie: Daniel Kruczyński / CC Flickr
Tagibudżet TVP, Juliusz Braun, Telewizja Polska, Tomasz Lis, TVP, Voice of Poland, „Tomasz Lis na żywo”