BP, skażenie i strategie informacyjne

29 lipca 2010 • Public Relations • by

Corriere del Ticino, 19 czerwca 2010

Koncern BP rozpaczliwie stara się zatrzymać wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej. To jednak nie jedyny front, na którym toczy walkę.

Kolejny, to front medialny, pełen interesujących, ale często także niepokojących wątków. Po pierwsze, potwierdziły się obawy tych, którzy wierzą, że lobbyści mają zbyt wielki wpływ na amerykańską demokrację. Załóżmy, że do zdarzenia doszłoby u wybrzeży innego kraju. Co by się wtedy stało? Interes publiczny wziąłby górę nad interesem koncernu, a armia albo służby obrony cywilnej tego kraju przejęłyby operację zatamowania wycieku. Zamiast tego, koncern BP zażądał pozwolenia na samodzielne załatwienie sprawy. Biały Dom pozwolił mu na to, zrzekając się kontroli na rzecz naftowego lobby, które z oczywistych względów wolało mieć pełen nadzór nad sytuacją. Zmarnowano wiele czasu, nie znajdując żadnych efektywnych rozwiązań.

Tutaj pojawia się kolejny wątek. Koncern BP, zmuszony do opanowania nadzwyczajnej sytuacji, zaprojektował kampanię komunikacyjną, której celem było zatajenie faktów i niwelowanie luk w reputacji.

W jaki sposób? Po pierwsze, poprzez manipulowanie cyframi. Teraz wiemy, że do morza wylało się znacznie więcej ropy naftowej, niż początkowo deklarowało BP. Wiemy także, że koncern starał się ukryć inne drażliwe informacje. Dla przykładu, najwyższe kierownictwo twierdziło, że plama ropy utrzymuje się wyłącznie na powierzchni morza. Tymczasem, użyte rozpuszczalniki spowodowały powstanie ogromnych skupisk ropy także pod powierzchnią wody.  W rezultacie zniszczenia są olbrzymie. Świat dowiedział się jednak o tym dopiero wtedy, kiedy syn Jacques’a Cousteau zanurkował i sfilmował to, co się tam dzieje. Mimo dowodów, British Petroleum cały czas temu zaprzecza.

Oprócz tego, koncern BP zastosował technikę tak zwanego „czyszczenia Gogle” („Google washing”) , polegającą na oddziaływaniu na kolejność pojawiania się konkretnych stron w wyszukiwarce. Jeśli więc wpiszemy w Google słowa „ropa i wyciek” („oil and leak”), pierwszym wynikiem jest „dowiedz się, jak pomaga BP” (“find out how BP is helping”). Dla wzmocnienia efektu, brytyjski koncern wykupił również w Google przestrzeń reklamową.

Manewr ten został szeroko potępiony przez społeczność portalu Facebook, ale efekt tego był jedynie częściowy. Chociaż powszechna opinia pozostaje krytyczna, koncernowi BP udaje się minimalizować straty w swoim wizerunku, poprzez działania na innych płaszczyznach.

Przykładowo, koncern BP zatrudnił kilka firm PR-owskich i wynajął Annę Womock-Kolton, doradcę medialnego Dicka Cheney’a. Równocześnie wyprodukował tuziny reklam telewizyjnych, w których osoba nr 1 w firmie, Tony Hayward, okazuje skruchę i żal. Gdy jednak podczas konferencji prasowej rzucił on: „Od momentu wypadku nie mam życia. Chciałbym je odzyskać”, wywołało to falę oburzenia, zważywszy na ogrom zniszczeń w środowisku naturalnym i tragedię ludzi, których życie zostało zrujnowane, a którzy nie mogą się cieszyć takimi jak on zasobami finansowymi.

Koncern BP zwerbował również osobistości o międzynarodowej renomie, jak  Romano Prodi (który tak naprawdę już wcześniej był konsultantem tej firmy i zaprzecza, że zadanie otrzymał ad hoc), Jos Bolten, były sekretarz generalny w administracji George’a W. Bush’a czy Peter Sutherland, były prezes  BP i obecny prezes Goldman Sachs.

Koncern BP włożył zatem wiele wysiłku w zatrzymanie wycieku, ale wydał również kilka milionów na batalię informacyjną, używając etycznie dyskusyjnych technik.

Tagi, , , , , , , , , , ,

Send this to a friend