Według niedawnej ankiety przeprowadzonej przez News Media Association, 90% redaktorów w Wielkiej Brytanii „uważa, że Google i Meta stanowią egzystencjalne zagrożenie dla dziennikarstwa”.
Skąd ten pesymizm? Wynika on z faktu, iż w branży mediów poleganie na platformach mediów społecznościowych i wyszukiwarkach stało się bardzo ryzykowne. Duże firmy technologiczne odbierają priorytet treściom informacyjnym, utrudniając obywatelom znalezienie zweryfikowanych informacji opracowanych przez dziennikarzy.
Można argumentować, że zagrożenie to niekoniecznie ma charakter egzystencjalny. Firmy medialne opuszczają również platformy mediów społecznościowych, potencjalnie odzyskując część kontroli i budując odporność swoich modeli przychodów.
Na przykład wiodący nowozelandzki wydawca cyfrowy Stuff zdecydował niedawno o zaprzestaniu publikowania swoich treści na X (dawniej Twitter), „z wyjątkiem historii, które zahaczają o pilny interes publiczny – takich jak sytuacje zagrożenia zdrowia i bezpieczeństwa”.
Jak jednak opisuję w mojej nowej książce, „From Paper to Platform”, organizacje medialne, które nadal prowadzą swoją działalność informacyjną za pośrednictwem tych platform, będą miały ograniczoną kontrolę. Ponieważ firmy zajmujące się mediami społecznościowymi i wyszukiwarki dowolnie zmieniają warunki swoich usług, media muszą radzić sobie z konsekwencjami.
Zagrożenia związane z „publikowaniem opartym na platformach”
Platformy takie jak Google i Facebook odgrywają różne role w nowoczesnym ekosystemie medialnym. W związku z tym ich działania są źródłem ryzyka dla mediów informacyjnych. Ich skutki różnią się oczywiście w zależności od celów i strategii poszczególnych firm medialnych.
Jak zauważono w jednym ze skandynawskich badań dotyczących zarządzania ryzykiem w mediach, „platformy stanowią konkurencyjne zagrożenie dla organizacji medialnych”. Zagrożenie to różni się jednak w zależności od tego, jak reagują na nie same media i jak bardzo są zależne od tych platform pod względem zasięgu wśród odbiorców lub finansowania.
Firmy medialne rozpowszechniają swoje treści na platformach takich jak Facebook czy X, ponieważ tam właśnie znajdują się ich odbiorcy – przynajmniej duża ich część. Wiadomości są jednak słabo promowane przez te platformy, a Google i Facebook przyznają, że wiadomości stanowią jedynie niewielki ułamek ich ogólnej zawartości.
Co więcej, widoczność wiadomości na tych platformach gwałtownie spada. Rezultat jest opisywany przez autorów „The Power of Platforms” jako „publikowanie oparte na platformach”:
sytuacja, w której niektóre organizacje medialne nie mają prawie żadnej kontroli nad dystrybucją swojego dziennikarstwa, ponieważ publikują głównie na platformach zdefiniowanych przez technologie kodowania, modele biznesowe i konwencje kulturowe, na które mają niewielki wpływ.
Jak zauważono w niedawnym artykule w Wired, „Facebook skończył z wiadomościami”: jego firma macierzysta Meta „zabija zakładkę Wiadomości we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii”, po tymczasowym zablokowaniu dostępu do treści informacyjnych w Australii w 2021 r., a ostatnio w Kanadzie, gdzie blackout trwa nadal.
Nowa aplikacja Threads na Instagramie (również należąca do Meta) nie ma apetytu na twarde wiadomości, wyniki wyszukiwania Google oferują mniej wiadomości, a X przestał wyświetlać nagłówki wiadomości i linki w tweetach.
Osłabienie demokracji
Nowozelandzcy wydawcy wiadomości, z którymi rozmawiałem, generalnie uważają, że algorytmy platform nie traktują priorytetowo faktycznych treści informacyjnych. Jak zauważył jeden z nich, „platformy mają kontrolę nad algorytmami”. Inny zauważył, że platformy „mogą cię pogrzebać lub promować, jak im się podoba, a ich zmiany w algorytmach decydują o twoim losie”.
Ma to realne konsekwencje wykraczające poza wpływ na wskaźniki medialne i przychody z reklam. Platformy mają wpływ na procesy demokratyczne – w tym wybory.
To samo badanie News Media Association cytowane na początku tego artykułu ujawnia również, że 77% brytyjskich redaktorów uważa, że wybryki platform, takie jak przerwy w dostępie do wiadomości, osłabią demokratyczne społeczeństwa.
Kiedy ludzie nie mają dostępu (lub mają ograniczony dostęp) do zweryfikowanych i zaufanych wiadomości, inne rzeczy wypełniają pustkę. Konflikt między Izraelem a Gazą, by wziąć tylko najnowszy przykład, spowodował wzrost dezinformacji na X – do tego stopnia, że szef Unii Europejskiej ds. praw cyfrowych ostrzegł właściciela Elona Muska, że potencjalnie narusza prawo UE.
Warunki płatności
Ostatnio pojawiły się pewne powody do optymizmu, ponieważ Google i Facebook stały się fundatorami dziennikarstwa i wiadomości, otrzymując mandat lub przymus płacenia wydawcom za ich treści.
Australia jako pierwsza wprowadziła prawo wymagające od platform wynagradzanie firm informacyjnych, a następnie Kanada. Poprzedni rząd Nowej Zelandii wprowadził podobną ustawę do parlamentu, ale nie ma pewności, że stanie się ona prawem pod rządami nowej administracji.
W Australii i Kanadzie platformy wdrożyły „blackouty” w swoich usługach w odpowiedzi na te przepisy, skutecznie czyniąc wiadomości niewidocznymi dla swoich użytkowników.
I chociaż płatności platform przyniosły dodatkowe przychody wielu wydawcom wiadomości, warunki płatności nie są jawne. Trudno jest oszacować, ile Google i Facebook faktycznie zapłaciły za treści informacyjne, ale w Australii szacuje się, że jest to 200 milionów dolarów australijskich rocznie.
Jeśli brzmi to znacząco, weźmy pod uwagę, że niedawne amerykańskie badanie sugerowało, że Google i Meta powinny płacić znacznie więcej niż płacą, szacując, że Facebook jest winien wydawcom wiadomości 1,9 mld USD, a Google 10-12 mld USD rocznie.
Trudno sobie wyobrazić, by platformy te zgodziły się na takie kwoty lub zwiększyły jakiekolwiek płatności za wiadomości. Bardziej prawdopodobne jest, że płatności będą stopniowo maleć, ponieważ Google i Meta będą nadal traktować inne usługi i produkty priorytetowo w stosunku do wiadomości.
Redakcje informacyjne prawdopodobnie będą musiały pożegnać się z publikowaniem na platformach i dystrybucją wiadomości w mediach społecznościowych. Oczywiste jest, że nie działa to tak dobrze, jak wielu miało nadzieję, i prawie na pewno nie będzie działać w dłuższej perspektywie.
Merja Myllylahti, starszy wykładowca, współdyrektorka Centrum Badań nad Dziennikarstwem, Mediami i Demokracją, Politechnika w Auckland.
Ten artykuł został oryginalnie opublikowany w The Conversation na licencji Creative Commons. Przeczytaj oryginalny artykuł.
Zdjęcie: Shutterstock
Tagibig tech, Facebook, Google, konsumpcja wiadomości, media społecznościowe, Meta, publikowanie oparte na platformach, X