Google a cenzura stron internetowych w Indiach

3 kwietnia 2012 • Nowe Media / Web 2.0, Wolność Prasy • by

Z Indii płyną ostatnio złe informacje, które niektórzy widzą jako nowe zagrożenie dla największej demokracji świata.

Firma Google przyznała, że na życzenie indyjskich sądów blokowała zawartość uznaną za obraźliwą w stosunku do indyjskiej polityki i religii. Muzułmański lider religijny, Mufti Aijaz Arshad Qasmi, uznał 22 strony internetowe za agresywne i nawoływał do podjęcia działań prawnych przeciwko stronom i firmom hostingowym. Google odpowiedziało na skargi sądów usuwaniem lub blokowaniem stron internetowych w Indiach.

Usuwanie zawartości internetowej jest w Indiach możliwe dzięki nowemu prawu, wprowadzonemu w ubiegłym roku. Czyni ono firmy odpowiedzialnymi za treści opublikowane na ich stronach. Jeżeli w stosunku do danej strony zgłoszona zostanie skarga, a sąd wystąpi z wnioskiem o jej zablokowanie, firma wymieniona we wniosku ma 36 godzin na usunięcie zawartości, zanim zostanie wniesione oskarżenie.

Spośród 22 firm, które pozwał Qasmi, Google najczęściej stosowało się do nakazów sądu, podczas gdy Facebook, Yahoo i inne podmioty podjęły walkę. W niektórych przypadkach firmy stosowały strategie, który miały obronić je poprzez wykazanie braku zaangażowania w „obraźliwą” zawartość. Facebook wskazywał, że zawartość na stronach serwisu jest dostarczana przez użytkowników, a firma nie ma bezpośrednich związków ze zdjęciami, obrazami i materiałami wideo umieszczanymi na platformie społecznościowej.

Yahoo, które kolejny raz miało stawić się w sądzie 1 marca, również stosowało strategię obronną „strony trzeciej”. Firma utrzymywała, że jej rolą jest jedynie sprzedaż usług mailingowych i czatów użytkownikom. W tym samym czasie indyjski rzecznik Google Gaurav Bhaskar wskazał, że w stosunkach z lokalnym wymiarem sprawiedliwości i w odniesieniu do spraw sądowych Google stosuje swoją normalną politykę.

Obserwatorzy zauważają jednak, jak szybko strony internetowe są przez Google blokowane prewencyjnie, w celu uniknięcia spraw sądowych. Wielu wątpi, czy demokracja w Indiach wciąż ma się dobrze, zważywszy na niedawne protesty antykorupcyjne, które wydają się potwierdzać te obawy. W międzyczasie, strona internetowa należąca do Qasami’ego – niesławna fatwaonline.in – została zaatakowana przez anonimowych hakerów. Sprawcy umieścili na niej ostrzeżenie: „Chyba lepiej nie wkurzać portali społecznościowych” („Probably best not to piss the social networking sites off”).

Statystyki Google Transparency pokazują, że w okresie od stycznia do czerwca 2011 roku, indyjskie władze zażądały usunięcia treści 68 razy. Większość z nich została usunięta pod szyldem „zniesławienia” i „krytyki rządu”. Indie nie są jednak odosobnionym przypadkiem. Podobne próby cenzury Internetu zdarzają się w najsilniejszych demokracjach na całym świecie. Wnioski o blokowanie stron zdarzały się w Niemczech (125), Stanach Zjednoczonych (92), Wielkiej Brytanii (65), we Włoszech (36) i w Szwajcarii (poniżej 10).

Tagi, , , , ,

Send this to a friend