„Związek dziennikarstwa i firm wiodących prym w dziedzinie nowych technologii jest niełatwy i skomplikowany, ale dziennikarstwo musi być w nim przynajmniej równym partnerem” – podkreśla Emily Bell (na zdjęciu), kierownik Tow Centre for Digital Journalism z Columbia Journalism School. Bell uważa, że media dotarły do punktu, w którym muszą coś zmienić.
„Świat mediów nie jest obecnie kontrolowany przez ludzi mediów. Nie są oni liderami świata wolnych mediów, prasa straciła również panowanie nad głównymi kanałami, przez które wiadomości trafiają do odbiorców. Sfera publiczna jest obecnie zarządzana przez niewielką liczbę prywatnych przedsiębiorstw, które znajdują się w Dolinie Krzemowej”.
Emily Bell, autorka wygłoszonego podczas Reuters Memorial Lecture 2014 referatu pod tytułem „Dolina Krzemowa i dziennikarstwo: związek czy rozstanie?” który został przygotowany dla Reuters Institute for the Study of Journalism, jest byłą dziennikarką, niegdyś piszącą dla The Guardian. Bell twierdzi, że obecnie standardy wolności słowa, narzędzia i zasady publikowania wiadomości, którym podlegają profesjonalni dziennikarze, jak też rosnąca liczba dziennikarzy obywatelskich, ustalane są przez „nieodpowiadające przed nikim firmy tworzące oprogramowanie”.
Kluczowa kwestia dla dziennikarstwa i społeczeństwa
„Jest to podstawowa kwestia nie tylko dla dziennikarstwa, ale także dla społeczeństwa w ogóle” – powiedziała Bell. „Nie zamierzam spierać się o odwracalność tego trendu, bo jest on nieodwracalny. Podkreślam jednak kluczową rolę dziennikarstwa w tworzeniu i wdrażaniu nowych technologii, kształtowaniu niekomercyjnych elementów sfery publicznej i pociąganiu do odpowiedzialności tych nowych i rozległych systemów władzy.”
Dziennikarstwo zbytnio polega na technologiach, których nie rozumie
W opinii Bell dziennikarstwo stało się zbyt zależne od technologii, których do końca nie rozumie. „Czwarta władza, która lubiła myśleć, że funkcjonuje w warunkach „cudownej izolacji” (splendid isolation), z dala od systemów władzy i pieniędzy, nagle i konsekwentnie pogrążyła się w świecie, w którym nie posiada kontroli nad produkcją informacji ani nad sposobami ich dystrybucji.”
„Ten proces jest doskonale udokumentowany. Nikt z nas nie posiada jednak dyplomu doktora inżyniera z Uniwersytetu Stanforda. Brakuje nam podstawowej biegłości technologicznej i zrozumienia nowych systemów dystrybucji informacji oraz efektów, które informacje wywołują. Brakowało nam woli oraz wiedzy pozwalającej na wystarczająco szybką reakcję. Zostaliśmy odsunięci od procesu transformacji technologicznej i przychodów z nią związanych. Tymczasem dobre dziennikarstwo to trudny i stale żądny nakładów biznes”, twierdzi Bell.
Prawie każda informacja jest obecnie publikowana w mediach społecznościowych. Serwisy społecznościowe, w większości posiadane przez firmy zlokalizowane w amerykańskiej Dolinie Krzemowej, zostały stworzone przez inżynierów, którzy – jak sami przyznają – nie mają zdolności ani woli edytowania zawartości tych mediów. Tradycyjne media, posiadające umiejętności dziennikarskie i edytorskie, nie posiadają jednak tak dużej kontroli nad zawartością jak media społecznościowe.
„Jeżeli istnieje wolna prasa, to obecnie dziennikarze jej nie kontrolują. Inżynierowie, którzy rzadko kiedy myślą o dziennikarstwie, jego wpływie na kulturę lub o demokratycznej odpowiedzialności, codziennie podejmują decyzje, które kształtują sposób, w jaki wiadomości są kreowane i rozpowszechniane”, mówi Bell.
„Stare media nie rozumiały, co tracą, Dolina Krzemowa nie rozumiała, co tworzy”
„W tworzeniu tych zadziwiająco łatwych w użyciu narzędzi i w zachęcaniu świata do korzystania z nich, nowe platformy komunikowania mają teraz społeczny cel i odpowiedzialność sięgającą daleko poza ich pierwotne zamiary. Stare media nie rozumiały, co tracą, a Dolina Krzemowa nie rozumiała, co tworzy”, mówiła Emily Bell do widowni, w skład której wchodzili przedstawiciele takich korporacji jak Google, Twitter czy Facebook, a także jej były szef, redaktor The Guardian, Alan Rusbridger.
Bell podkreślała, że media społecznościowe, takie jak Facebook, z którego korzysta ponad 20% populacji świata, zrzekły się odpowiedzialności redakcyjnej na rzecz oprogramowania i algorytmów.
„Nie chcemy na naszych serwisach osądów redakcyjnych”. Tę kwestię, niczym refren, powtarzają firmy z Doliny Krzemowej. „Jesteśmy tylko platformą”, „technologia jest neutralna”, „nie dokonujemy decyzji redakcyjnych”. Naprawdę uważam, że inżynierowie wierzą w te słowa, chociaż są one wyraźnie nieprawdziwe.
Algorytmy potrafią filtrować, cenzurować, a także usuwać ważne informacje
„Za każdym razem, kiedy poprawia się algorytm, dokonuje się decyzji o charakterze redakcyjnym”, twierdzi Bell. Opisała to zjawisko jako „niezamierzoną edycję” i powiedziała, że posiada to nieprzewidziane konsekwencje w postaci filtrowania, usuwania lub cenzurowania ważnych wiadomości. Odbiorcy nie są świadomi sposobu, w jaki docierają do nich wiadomości na portalach społecznościowych, ponieważ algorytmy są tajemnicą handlową, przez co nie są ogólnodostępne.
Brak przejrzystości w kontekście algorytmów stał się powodem do obaw, gdy ujawniono niedawno, że Facebook używał oprogramowania do manipulowania emocjami użytkowników w ramach eksperymentu naukowego. W innym eksperymencie, zmodyfikowano sposób dostarczania informacji do użytkowników Facebooka, aby sprawdzić, czy wpłynie to na frekwencję podczas wyborów. Wpłynęło.
Co powinna czynić prasa w celu odzyskania kontroli nad sferą publiczną?
Bell nakreśliła trzy inicjatywy, które prasa powinna podjąć w celu przywrócenia równowagi pomiędzy dziennikarstwem a wpływem korporacji z Doliny Krzemowej. Po pierwsze, dziennikarstwo powinno zbudować swoje własne narzędzia i usługi, które sprawią, że oprogramowanie komputerowe będzie służyć dziennikarstwu, a nie na odwrót. Apelowała także do instytucji kształcących dziennikarzy o łączenie nauczania zawodu dziennikarskiego ze szkoleniem z zakresu informatyki i zarządzania danymi. „Dziennikarze i redaktorzy powinni uczyć się kodować, programować i powinni być w stanie zrozumieć świat, w którym się poruszają”.
Bell nawoływała także do stworzenia regulacji prawnych w tym zakresie, mimo że ta kwestia należy do niewygodnych i niepopularnych. Przypomniała, że to właśnie dziennikarstwo posiadało niezbędny kapitał intelektualny, potrzebny do rozwiązania trudnych do rozstrzygnięcia kwestii prawnych takich jak monopol, status użytkowy oraz przejrzystość własności.
„Opisywać, opisywać, opisywać!”
Trzecim pomysłem Emily Bell jest nawoływanie dziennikarzy do robienia tego, w czym są najlepsi, czyli do „opisywania, opisywania i jeszcze raz opisywania”. „Należy mówić o nowych technologiach w kontekście praw człowieka i kwestii politycznych, analogicznie do nagłaśniania kwestii, które poruszane są w parlamentach. Może nawet z większą werwą i tak przejrzyście, jak to tylko możliwe. Jest to przecież równie interesujące i być może dziesięć tysięcy razy ważniejsze.”
Zdjęcie: dzięki uprzejmości Emily Bell i RISJ
TagiAlan Rusbridger, Columbia Journalism School, Dolina Krzemowa, Emily Bell, Facebook, nowe technologie komunikowania, Reuters Institute for the Study of Journalism, Reuters Memorial Lecture 2014, The Guardian, Tow Centre for Digital Journalism