Pracę straciło ostatnio tak wielu ludzi mediów, że kiedy znany dziennikarz ustępuje sam, tak jak Alan Rusbridger, od 20 lat redaktor naczelny Guardiana, wydaje się to raczej wyjątkiem niż regułą.
W dzisiejszych czasach niewielu dziennikarzom dany jest luksus samodzielnego decydowania o odejściu z pracy. Przez całą branżę przeszła fala głośnych zwolnień. Świetni dziennikarze zostali zmuszeni do szukania nowej pracy.
Na przykład Wolfgang Buchner, do niedawna redaktor naczelny Der Spiegel, opuścił wydawnictwo po zaledwie 18 miesiącach sprawowania nadzoru nad integracją działań związanych z wydaniami drukowanym i cyfrowym magazynu. Proponowane przez niego zmiany spotkały się z niechęcią ze strony dziennikarzy drukowanego Spiegla, będących jednocześnie udziałowcami wydawnictwa. Dziennikarze wydania cyfrowego lepiej przyjęli jego plany, ale oni nie posiadają żadnych udziałów finansowych w magazynie.
Szefowie wydawnictwa Neue Zürcher Zeitung, a wcześniej niemieckiego Sterna czy amerykańskiego New Republic ponoszą straty. Szukają więc kozłów ofiarnych, bo nie udało im się jeszcze znaleźć nowych, dochodowych modeli biznesowych dla dziennikarstwa. Redaktorzy nie są jednak winni temu, że czytelnicy zmieniają się w „użytkowników”, którzy oczekują, że wszystko w Internecie będzie za darmo.
To, że reklamodawcy wolą rozpowszechniać swój przekaz poprzez media społecznościowe, takie jak Facebook, albo wyszukiwarki, jak Google, również nie jest winą redakcji. W ten sposób reklamodawcy docierają do swoich grup docelowych, nie ponosząc kosztów tradycyjnej reklamy w serwisach informacyjnych i mediach drukowanych, w których odbiorcy bywali często bombardowani niechcianymi informacjami komercyjnymi.
Niemieckie wydawnictwo Gruner+Jahr, zależne od Bertelsmanna, dzierży na razie palmę pierwszeństwa. Zwolniło ostatnio całe zespoły redakcyjne. Najbardziej znamiennym przykładem jest kobiecy magazyn Brigitte (czytany przez jedną czwartą Niemek). Na stanowiskach pozostawiono jedynie jego szefów – przypuszczalnie w przyszłości treści będą dostarczane przez freelancerów. Biorąc pod uwagę, jak szeroko w amerykańskim środowisku branżowym omawiano ostatnio rolę robotów w dziennikarstwie, można twierdzić, że Gruner+Jahr podjęło trafną decyzję.
To już ostatni dzwonek dla redaktorów i menadżerów, by porozumieć się, zanim roboty przejmą całość ich obowiązków. Powinni zapoznać się też z częścią naukowych rozważań na temat zarządzania redakcją. Wtedy rzeczywistość mogłaby stać się normalniejsza i bardziej ludzka, przynajmniej w niektórych redakcjach.
Pierwotnie artykuł ukazał się w Tagesspiegel, 21.12.2014 r.19:52:56
Tagibadania nad dziennikarstwem, media cyfrowe, media społecznościowe, modele biznesowe, nowe media