Śledzenie dziennikarzy przez władzę a stan wolności mediów w Polsce

19 października 2017 • Najnowsze, Wolność Prasy • by

Dwie główne partie polityczne w Polsce regularnie oskarżają się wzajemnie o szpiegowanie mediów i poszczególnych dziennikarzy. Istnieją obawy, że służby państwowe podsłuchiwały i być może nadal podsłuchują polskich dziennikarzy, co zdaniem ekspertów niesie poważne zagrożenia dla wolności mediów.

Niektórzy reporterzy stosują narzędzia i techniki zwiększające ich cyfrowe bezpieczeństwo, jednak bez rozwiązań legislacyjnych, chroniących dziennikarzy przed niekontrolowaną inwigilacją ze strony służb, rezultaty takich wysiłków są znikome.

W kwestii tej istnieje zresztą sporo niejasności. Twardych dowodów na inwigilację dziennikarzy przez służby jest niewiele; w debacie publicznej nie ma nawet zgody co do tego, że szpiegowanie mediów przez władzę faktycznie zasługuje na potępienie. Wynika to między innymi z głębokiej polaryzacji dyskursu medialnego – inwigilacja dziennikarzy jest w polskich mediach często przedstawiana w kontekście rozgrywek partyjnych, a nie wolności dziennikarskiej jako takiej.

Szpiegowanie dziennikarzy: kwestia polityczna

Na skutek wspomnianej polaryzacji, a także w ramach wieloletniej zaciekłej rywalizacji, dwie dominujące partie polityczne, czyli Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska, przerzucają się zarzutami o umożliwianie służbom szpiegowania dziennikarzy.

W ciągu ostatnich dwóch lat ministrowie rządzącego obecnie PiS publicznie oskarżali poprzedni rząd o wielokrotną inwigilację dziennikarzy, zwłaszcza w kontekście dwóch skandali politycznych: afery hazardowej i taśmowej.

Afera hazardowa wybuchła w 2009 roku, kiedy parlament debatował nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Dziennik Rzeczpospolita opublikował wtedy artykuł, zawierający stenogramy nagrań z rozmów Zbigniewa Chlebowskiego, szefa klubu parlamentarnego PO z Ryszardem Sobiesiakiem, biznesmenem z branży hazardowej. Miało się to stać podstawą do podsłuchiwania dziennikarzy Rzeczpospolitej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), co później potwierdził Mariusz Kamiński, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego w latach 2007-2009, a obecnie minister bez teki i koordynator służb specjalnych w rządzie PiS.

Kolejny skandal związany był ze szpiegowaniem dziennikarzy w latach 2014-2015 w związku z tak zwaną aferą podsłuchową. Wybuchła ona po opublikowaniu przez tygodnik Wprost stenogramów z nielegalnych podsłuchów rozmów prominentnych polityków PO, urzędników i biznesmenów w warszawskiej restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Według raportu Biura Spraw Wewnętrznych  Policji, po ujawnieniu nagrań powstała nieformalna grupa funkcjonariuszy, której zadaniem miało być podsłuchiwanie dziennikarzy piszących o aferze, a także ich rodzin i prawników.

Podobne oskarżenia o podsłuchiwanie dziennikarzy padały pod adresem Prawa i Sprawiedliwości, kiedy przy władzy była Platforma Obywatelska, a jeden przypadek nielegalnej inwigilacji został udowodniony przed sądem.

W artykule opublikowanym przez  Gazetę Wyborczą w październiku 2010 roku wskazywano, że w latach 2005-2007 dziesięcioro dziennikarzy znalazło się na celowniku CBA, ABW i policji. Jeden z autorów tekstu, Bogdan Wróblewski, wieloletni reporter sądowy Gazety, zdecydował się pozwać CBA o naruszenie dóbr osobistych. W pozwie dziennikarz wskazywał, że pozyskiwano jego bilingi, kiedy opisywał najbardziej kontrowersyjne akcje CBA, łamiąc przy tym jego prawo do prywatności i tajemnicy komunikowania się, a także narażając go na utratę zaufania źródeł.

Prawomocny wyrok sądu apelacyjnego zapadł w kwietniu 2013 roku. Stwierdzono w nim, że pozyskiwanie danych Wróblewskiego przez sześć miesięcy w 2007 roku było bezprawne i nie mogło zostać usprawiedliwione interesem publicznym.

Dziennikarze bez ochrony prawnej

Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon, skupiającej się przeciwdziałaniu negatywnym skutkom rozwoju nowoczesnych technik nadzoru, twierdzi, że polskie prawo nie chroni przed nielegalną inwigilacją. „Nie istnieje niezależna kontrola nad inwigilacją, nie mamy prawa do informacji, czy jesteśmy jej poddani; i dotyczy to także dziennikarzy”, mówi. I mimo, że jej organizacja nie jest w stanie potwierdzić, czy dziennikarze są faktycznie szpiegowani przez służby, Szymielewicz ostrzega, że sama możliwość niekontrolowanej inwigilacji może mieć negatywny wpływ na wolność mediów.

Dla dobra źródeł

Dziennikarze w Polsce są zobowiązani do ochrony źródeł, a według zapisów kodeksu karnego, z tajemnicy dziennikarskiej może ich zwolnić jedynie sąd lub prokurator. Dowody na inwigilację dziennikarzy mogą jednak wpłynąć na obniżenie zaufania okazywanego im przez informatorów.

Wojciech Cieśla, dziennikarz śledczy w polskiej edycji tygodnika Newsweek oraz współzałożyciel Fundacji Reporterów wierzy, że obawy o szpiegowanie dziennikarzy w Polsce przez organy państwa mają solidne podstawy.

W celu ochrony swoich informatorów Cieśla stosuje rozmaite środki bezpieczeństwa, takie jak szyfrowanie wiadomości e-mail oraz stosowanie aplikacji szyfrujących w telefonie komórkowym. Opisuje takie działania jako niezbędną „higienę pracy”.

Zapytany, czy sądzi że sam jest inwigilowany, uśmiecha się nerwowo i wyjaśnia, że tak naprawdę  nie chodzi o niego. „Kiedy używam tych wszystkich narzędzi – szyfrowania poczty, bezpiecznych aplikacji komunikacyjnych – nie robię tego dla mojego bezpieczeństwa, robię to dla bezpieczeństwa moich rozmówców, moich źródeł”, mówi. „O siebie się nie martwię – mogą mnie śledzić, mogą mnie namierzać, mogą gromadzić moje billingi – ja nie popełniam przestępstwa. Jestem dziennikarzem i poruszam tematy ze sfery publicznej, w publicznym interesie. W ten sposób widzę ten zawód i moją rolę jako dziennikarza. Ale jak tylko będę mógł, będę chronił moje źródła. Między innymi używając tych wszystkich szyfrujących technologii”.

Edukacja jest ważna

Zarówno Wojciech Cieśla jaki i Katarzyna Szymielewicz zauważają jednak, że wielu polskich dziennikarzy nie posiada nawet podstawowej wiedzy o możliwościach ochrony siebie i swoich źródeł przed niechcianą inwigilacją. „W ten sposób, nie stosując żadnej ochrony, czynią szpiegowanie możliwym, czy wręcz je prowokują”, twierdzi Szymielewicz.

Jesienią 2016 roku Fundacja Panoptykon zorganizowała warsztaty mające na celu wprowadzenie polskich dziennikarzy w tematykę bezpieczeństwa cyfrowego. „Jeżeli chodzi o utajoną inwigilację, zależało nam o przedstawienie dziennikarzom reguł gry, aby na przykład nie byli zaskoczeni, że ktoś posiada ich billingi, które są tak łatwe do uzyskania. Tłumaczymy problemy związane z brakiem ogólnego nadzoru nad inwigilacją, brakiem ram prawnych oraz ryzykiem, jakie stanowi to dla pracy reporterskiej”, mówi Szymielewicz.

Szefowa Panoptykonu dodaje, że potrzeba znacznie więcej pracy z lokalnymi i ogólnokrajowymi organizacjami medialnymi, z ich kadrą zarządzającą i techniczną. „Gdybyśmy mieli wystarczające zasoby, kontynuowalibyśmy (te szkolenia, przyp. red.). Ale nie mamy” – mówi.

Szymielewicz dodaje, że dziennikarze mogliby sobie pomóc, gdyby zaczęli otwarcie pisać o obawach, że państwo szpieguje media. „Moim zdaniem najlepszą rzeczą byłoby, gdyby dziennikarze pisali więcej o nadzorze i ryzyku, jaki on ze sobą niesie” – podsumowuje.

Zdjęcie: Flickr CC Ania Mendreck licence: https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/

Tagi, , , , ,

Send this to a friend