Kryzys jakościowego dziennikarstwa, brak finansowania korespondentów zagranicznych oraz jakościowych treści z zagranicy, rosnące upolitycznienie, powierzchowność informacji w internecie – to najczęstsze powody, stojące za powstawaniem nowych inicjatyw medialnych w Polsce
Europejskie Obserwatorium Dziennikarskie zbadało sześć nowych projektów medialnych, które powstały na polskim rynku w ciągu ostatnich 3 lat. Przyjrzeliśmy się inicjatywom stworzonym przez doświadczonych dziennikarzy mediów głównego nurtu w odpowiedzi na subiektywnie postrzegany kryzys dziennikarstwa.
Dwa projekty – OKO.press oraz Mediumpubliczne.pl – powstały w odpowiedzi na rosnące upolitycznienie mediów publicznych w związku z dojściem do władzy partii Prawo i Sprawiedliwość w 2015 roku.
Trzy projekty – Stowarzyszenie Reporterów Rekolektyw, Kolektyw Reporterski oraz Outride.rs – wychodzą naprzeciw kryzysowi reportażu oraz dziennikarstwa zagranicznego, zaś jeden – Webnalist.com – jest odpowiedzią na niskie stawki płacone freelancerom.
Jak zatem nowe organizacje podchodzą do kwestii finansowania, pozyskiwania odbiorców oraz na ile są innowacyjne w sposobie odpowiadania na wyzwania rynku?
W poszukiwaniu nowego modelu biznesowego
Główną cechą charakteryzującą badane projekty jest potrzeba tworzenia jakościowych treści, a także eksperymentowanie z modelem biznesowym, przede wszystkim poszukiwanie innych niż reklama źródeł finansowania.
- Trzy na sześć badanych projektów (OKO.press, Outride.rs oraz Webnalist.com) stawia na wpłaty od czytelników jako najważniejsze źródło finansowania. Ponadto twórcy posiłkują się lub zamierzają posiłkować się grantami, zbiórkami publicznymi czy płatnym newsletterem.
- Dwa projekty w ogóle nie pozyskują środków (Kolektyw Reporterski oraz Mediumpubliczne.pl).
- Trzy badane projekty oceniają swoją sytuację finansową jako dobrą (OKO.press, Outride.rs oraz Stowarzyszenie Reporterów Rekolektyw), trzy jako niedostateczną (Webnalist.com, Kolektyw Reporterski oraz Mediumpubliczne.pl).
- Część projektów to inicjatywy oddolne (SR Rekolektyw, Kolektyw Reporterski, Outride.rs), część na początku miała finansowanie inwestora (OKO.press, Webnalist.com, Medium Publiczne). Co ciekawe, dwa ostatnie, pomimo wsparcia, nie poradziły sobie finansowo.
- Wszyscy ankietowani podkreślają, że zysk nie jest głównym celem ich funkcjonowania – znacznie ważniejsza jest misja oraz samofinansowanie.
- Wszystkie projekty, poza jednym (Stowarzyszenie Reporterów Rekolektyw), stworzyły własną platformę dystrybucji treści (strony internetowe) oraz aktywnie korzystają z mediów społecznościowych (głównie Facebooka) jako kanału dotarcia do użytkownika i promowania swoich treści.
- Pięć z sześciu projektów nie udostępnia na swoich stronach przestrzeni dla reklamodawców, bo ich zdaniem to właśnie uzależnienie od finansowania z reklamy przyczynia się do obniżenia standardów dziennikarstwa.
OKO.press: stabilne finansowanie kluczem do sukcesu
Najlepiej finansowo, nawet uwzględniając najnowsze informacje o przejściowych problemach w tym zakresie, radzi sobie serwis OKO.press, który działa od czerwca 2016 roku. OKO.press to codziennie uaktualniany serwis społeczno-polityczny. Pomimo wstępnego wsparcia finansowego dwóch wydawców – Agory S.A., wydawcy dziennika Gazeta Wyborcza oraz wydawcy tygodnika Polityka – utrzymuje się samodzielnie.
Strona ma ponad 750 tys. realnych użytkowników miesięcznie oraz 109 tys. fanów na Facebooku.
Aż 60% środków niezbędnych do utrzymania redakcji pochodzi z dobrowolnych wpłat od czytelników. – 2 tys. osób dokonuje wpłat regularnie, w sumie od początku istnienia środki wpłaciło nam już ok. 5,5 tys. osób – tłumaczy Agata Szczęśniak, redaktorka OKO.press.
Ponadto serwis zarabia dzięki publikacji płatnego newslettera, a także z grantów i darowizn. To jedyny projekt ze stałą redakcją, a jego pracownicy otrzymują stałe pensje. Budżet projektu to około 110 tys. zł miesięcznie.
W czym upatrują swój sukces? – Dobrze przemyślany budżet, wyraźny profil tematyczny, mocno zdefiniowana grupa odbiorcza, zaspokajanie potrzeb czytelników – wymienia Agata Szczęśniak.
Outride.rs: na zagranicznej misji
Dobrowolne wpłaty od czytelników to także podstawa modelu biznesowego serwisu Outride.rs. Projekt tworzą doświadczeni reporterzy, graficy, koderzy oraz redaktorzy. Jego celem jest zapełnianie niszy związanej z niewielką ilością wysokiej jakości treści z zagranicy w polskich mediach.
Na stronie publikowane są reportaże interaktywne łączące tekst, audio i video oraz depesze ze świata przygotowywane przez korespondentów zagranicznych. Twórcy planują też sięgnięcie po 3D, wirtualną rzeczywistość oraz komiksy reporterskie.
– Naszym celem jest nie tylko dostarczanie jakościowej treści, ale też technologiczny rozwój dziennikarstwa – mówi Jakub Górnicki, jeden z założycieli Outride.rs.
Serwis ruszył dopiero we wrześniu 2017 r., a na teksty wchodzi nawet po 30-40 tys. czytelników. Środki na działalność twórcy portalu pozyskują z dobrowolnych wpłat od czytelników oraz z kampanii crowdfundingowych. Ale twórcy dopuszczają też współpracę z reklamodawcami.
– Jesteśmy otwarci na rodzaj finansowego patronatu marek nad naszymi projektami. Jeśli przygotowujemy materiał związany np. z sytuacją kobiet gdzieś na świecie i zgłasza się do nas firma, dla której dobro kobiet jest istotnym elementem wizerunku oraz działań CSR-owych, możemy rozważyć współpracę – tłumaczy Górnicki.
Zaznacza jednak, że ingerencja marki w materiał kończy się na etapie ustalenia zagadnienia, a wgląd do materiału sponsorzy mają dopiero po powstaniu materiału. Inspiracją tego modelu współpracy są działania brytyjskiego dziennika The Guardian.
Kolektyw Reporterski: Polaków interesuje zagranica
W odpowiedzi na to samo wyzwanie – kryzys dziennikarstwa zagranicznego w Polsce – w 2014 roku powstał także Kolektyw Reporterski.
Kolektyw narodził się jako luźne stowarzyszenie rozsianych po świecie korespondentów oraz dziennikarzy współpracujących z mediami, którzy pozostając bez stałego zatrudnienia nie mieli żadnego organizacyjnego wsparcia ze strony redakcji.
Narodził się także z frustracji. Jak wspomina Julia Prus, jedna z założycielek Kolektywu, wówczas współpracowniczka Polskiej Agencji Prasowej w Ugandzie, ciągle od wszystkich wydawców słyszała, że Polaków nie interesują pogłębione materiały o tym, co się dzieje w Afryce, Azji, Ameryce Południowej.
– Tematy zagraniczne były najczęściej ogrywane pozbawionymi szerszego kontekstu depeszami agencyjnymi. Ja chciałam pokazywać wydarzenia z perspektywy ludzi mieszkających w tych krajach – wspomina.
Projekt szybko odniósł sukces w mediach społecznościowych. – W ciągu kilku tygodni nasz fanpage zyskał 10 tysięcy fanów. Dziś dzięki zaangażowaniu społeczności nasze posty docierają nawet do 120-130 tysięcy osób – tłumaczy Prus.
Kolektyw Reporterski nie ma jednak sformalizowanej struktury, ani budżetu. Do tej pory nie postarano się o uruchomienie żadnego finansowania – każdy autor finansuje się z własnych środków. Obecnie twórcy myślą o pozyskaniu pieniędzy z grantów, zbiórek publicznych oraz mikropłatności, aby prowadzić regularny magazyn internetowy.
Rekolektyw: na ratunek reportażu
Ciekawy model działalności wypracowało Stowarzyszenie Reporterów Rekolektyw. Grupa powstała w 2014 roku i stworzyli ją doświadczeni reportażyści, częściowo związani z redakcjami mediów mainstreamowych.
Zawiązali grupę, by wspierać nawzajem swoje działania oraz wspólnie realizować projekty reporterskie. – Działamy na prostych zasadach – kilku reporterów przepuszcza przez swój warsztat i wrażliwość jedno hasło i w ten sposób powstają książki prezentujące różne spojrzenia na ten sam problem – mówi Urszula Jabłońska, jedna z reporterek Rekolektywu.
Wspólne projekty finansowane są z grantów lub ze środków wydawnictw, ponadto ten model uzupełniany jest o przychody z tworzenia jakościowych treści dla sektora pozarządowego oraz instytucji kultury.
– Uprawiamy najbardziej klasyczny gatunek dziennikarstwa, który jest jednocześnie jednym z najbardziej kosztownych, ale i wartościowych – podkreśla Jabłońska.
W październiku 2015 ukazała się ich pierwsza antologia reportaży „Mur. Dwanaście kawałków o Berlinie”, zaś w maju 2016 wyszedł kolejny zbiór „Obrażenia. Pobici z Polską” o korzeniach polskiego hejtu.
Swoją sytuację finansową określają jako dobrą, choć nie mają własnej platformy dotarcia do użytkownika, a ich fanpage ma tylko tysiąc polubień.
Webnalist.com: Co poszło nie tak?
Na wpłatach od czytelników bazować chciał serwis Webnalist.com założony przez Grzegorza Lindenberga, jednego ze współzałożycieli Gazety Wyborczej oraz Super Expressu.
Webnalist.com miał być platformą jakościowego dziennikarstwa, dzięki której twórcy będą w stanie zarabiać dobre pieniądze za swoją pracę (w przeciwieństwie do niskich stawek za teksty oferowanych freelancerom w mediach mainstreamowych).
Na stworzenie prototypu oraz sfinansowanie półrocznej aktywności twórcy Webnalist.com dostali wsparcie finansowe z Google Digital News Initiative.
Jak działał serwis? Każdy zarejestrowany użytkownik wpłacał na swoje konto pieniądze i mógł czytać wybrane przez siebie artykuły, za każdy z jego konta odliczana była określona kwota.
Model okazał się jednak niemożliwy do utrzymania po wyczerpaniu środków z grantu. – Nie udało się nam przekonać wystarczającej liczby czytelników do płacenia za nasze treści. Myślę, że częściowo problem leżał w tym, że nie mieliśmy jasno określonego profilu tematycznego, byliśmy serwisem „o wszystkim” – tłumaczy Lindenberg.
Większość z około 7 tysięcy zarejestrowanych użytkowników Webnalist.com dokonała rejestracji za pomocą Facebooka, wydawcy aktywnie korzystali też z reklamy na tej platformie celem promowania swoich treści. Obecnie poszukują dodatkowego finansowania i zamierzają kontynuować działalność.
Mediumpubliczne.pl: nie dla zysku
Podobnie model biznesowy Medium Publicznego, serwisu założonego w 2015 roku przez dziennikarzy zwolnionych z publicznego radia, okazał się niewystarczający.
Mediumpubliczne.pl miało być platformą swobodnej debaty publicznej, wolności słowa, nie nastawionej na zysk. Sposobem osiągania tych celów było oddanie platformy dziennikarzom obywatelskim, aktywistom i społecznikom.
Medium funkcjonowało niemal w 100% na zasadach wolontariatu, środki pozyskane od darczyńcy prywatnego zostały wykorzystane na stworzenie infrastruktury technicznej.
Ten model okazał się jednak nie do utrzymania. Pomimo 250 tys. realnych użytkowników miesięcznie, 20 tys. fanów na FB, z redakcji wykruszało się coraz więcej dziennikarzy. Dziś projekt znajduje się w fazie schyłkowej.
– Okazuje się, że nie da się robić mediów bez pieniędzy – podsumowuje Rafał Betlejewski, jeden z założycieli Medium.
Wypełnić niszę
Analiza powyższych przykładów nowych inicjatyw medialnych pokazuje, że poleganie na finansowaniu z reklamy nie jest jedyną dostępną dla firm medialnych opcją. Nieprawdą jest także, że użytkownicy internetu nie poszukują jakościowych treści. Być może zasadne jest także stwierdzenie, że jeśli uznają je za wartościowe, są bardziej skorzy za nie płacić.
Nie jest wykluczone, że opisywane projekty dziennikarskie staną się integralną częścią polskiego świata mediów, dostarczając organizacjom mainstreamowym zawartości, której nie chcą one – ze względu przede wszystkim na koszty – produkować we własnym zakresie.
Już dziś te projekty wypełniają nisze opuszczone przez tradycyjnych wydawców – przede wszystkim w zakresie uprawiania dziennikarstwa śledczego, reportażu oraz dziennikarstwa zagranicznego.
Możliwość realizacji tego scenariusza będzie jednak ściśle związana z tym, na ile same startupy będą w stanie ugruntować swoją pozycję, budując efektywne modele biznesowe umożliwiające im utrzymanie się na rynku.
Tagifinansowanie dziennikarstwa, jakość dziennikarstwa, media społecznościowe, modele finansowania dziennikarstwa, polskie media, startupy dziennikarskie