Medienheft, 27.11.2006
Internet jest dla międzynarodowego terroryzmu sposobem na promocję, bronią rozprzestrzeniającą strach i narzędziem do rekrutowania nowych członków. W dodatku, jest idealny do rozpowszechniania informacji i planowania zamachów terrorystycznych na całym świecie. W swojej nowej książce Terror on the Internet (Terror w Internecie) ekspert do spraw terroryzmu Gabriel Weimann oferuje aktualną charakterystykę tego fenomenu oraz opisuje co dla post-modernistycznego terroryzmu jest wyzwaniem.
Osiągnąć maksymalne zniszczenie przy minimalnych środkach – to zawsze było celem terroryzmu. Ale w zasięgu ręki było to dopiero wtedy, gdy nadeszła era masowej komunikacji elektronicznej. Wśród bardziej aktualnych przykładów aktów terrorystycznych rozpowszechnianych przez media, które zasługują na uwagę znajdują się: atak na reprezentację izraelskich sportowców zorganizowany przez radykalną palestyńska grupę ”Czarny Wrzesień” w czasie Igrzysk Olimpijskich w 1972 w Monachium, porwanie i zabójstwo przemysłowca Hansa-Martina Schleyera przez niemiecką grupę terrorystyczna RAF (1977), dramat zakładników w Gladbeck w Niemczech (1988), porwanie rodziny Wallert przez radykalnych islamskich rebeliantów Abu-Sayyaf (2000), 11 wrzesień 2001w Nowym Jorku i Waszyngtonie, dramat zakładników w Moskwie (2002) oraz ataki bombowe w Madrycie (2004) i Londynie (2005). W każdej z tych spraw, media – a zwłaszcza telewizja – odegrały mało chwalebną rolę, jako platforma dla komunikatów terrorystycznych.
Dziś większość ataków terrorystycznych jest niemal automatycznie rozdmuchiwana przez media, zmieniając globalną maszynerię tworzenia wiadomości w najnowocześniejszą broń w arsenale terrorystów. Wraz z nadejściem Internetu, strategia wojenna asymetrycznej komunikacji nabrała jeszcze większego pędu umacniając tym samym pozycje terrorystów na całym świecie. Wydaje się, że dziś by ustawić porządek dnia (agenda setting) na całym świecie wystarczy jedynie komputer z dostępem do Internetu. Jako przykład niech posłuży fakt, że liczba emisji scen egzekucji wrogów politycznych wzrosła drastycznie od czasu wybuchu wojny w Iraku w 2003. Straszne obrazy z zabójstwa amerykańskiego biznesmena Nicholasa Berga dwa i pół roku temu udowodniły, że odpowiedzialni za te okrutności, w kwestii rozprzestrzeniania swoich komunikatów terrorystycznych, mogą zawsze liczyć na prasę i telewizję.
„Elektroniczny dżihad” może kosztować tyle co szerokopasmowy dostęp do Internetu! To nie przesada by mówić, że media online zrewolucjonizowały sposób w jaki działa propaganda terrorystyczna – teraz działa szybciej, taniej, globalnie i jest niemal nie do wykrycia – wszystko to za sprawą dobrodziejstw Internetu. Wyobrażenia o małej bandzie terrorystów, którzy ukrywają się w afgańskich jaskiniach i pieczarach, gromadzących pracowicie broń pod wodzą swojego długobrodego przywódcy, planów i strategii ich „Świętej Wojny” powinny natychmiast zostać rozwiane gdyż to tylko romantyczny folklor. Inteligentne siatki takie jak Al-Kaida funkcjonują na zasadzie luźnych powiązań wielu osób o wielu twarzach, które komunikują się poprzez pocztę elektroniczną, fora i inne programy udostępniane przez WWW. Z wszystkich technologicznych innowacji, musiał być to Internet, najbardziej dramatyczny i nieprzewidywalny ze wszystkich mediów, który zmienił terroryzm w rodzaj pionowo zorganizowanego przywileju, z którego, jak pisze Der Spiegel jeśli ktoś chce skorzystać, może „zabić i okaleczać najlepiej, jak potrafi”. Twierdzenie, że globalna sfera komunikacji stała się wylęgarnią międzynarodowego terroryzmu jest mocno potwierdzone odkryciami Gabriela Weimanna i grupę jego współpracowników z Uniwersytetu w Haifie w Izraelu oraz opublikowanie ich niedawno jako Terror on The Internet: The New Arena, the New Challenges. Cyberświat opisany jest tu jako idealne miejsce na spotkania wszystkich zwolenników terroryzmu, globalna, dostępna 24 godziny na dobę arena wymiany anonimowych informacji, jak również jako narzędzie do profesjonalnych zbiórek, zatrudnień i mobilizacji neofitów obojga płci w różnym wieku. Z uwagi na swoją nieskoncentrowaną strukturę i szeroki wachlarz narzędzi multimedialnych, sieć oferuje integrację tekstu, grafikę, dźwięk i film. Dla Weimanna, Internet to „nowa strefa” na angażowanie się w rozmaite działania terrorystyczne.
Czytając książkę Weimanna, która jest efektem jego wieloletnich badań naukowych, nie da się nie oprzeć wrażeniu, że to bardzo prawdopodobne, że terroryści w końcu znaleźli broń za pomocą, której mogą prowadzić wojnę psychologiczną ze swoimi wrogami. Stąd niepokojąco długa lista sposobów użycia przez terrorystów Internetu: poczynając od prostego wyszukiwania informacji na temat rozkładu jazdy każdego ze środków transportu publicznego czy dokładnej lokalizacji potencjalnych celów (elektrownie nuklearne, zatoki, lotniska itp.), poprzez „udzielania się w sieci” (np. komunikowanie się z innymi organizacjami terrorystycznymi przez e-mail czy chatroomy), na korzystaniu z instrukcji i książek online (np. instrukcje do pobrania z Internetu, takie jak nagrania wideo, broszury czy podręczniki online wyjaśniające jak skonstruować bombę) kończąc. W skrócie, każde technicznie zaawansowane urządzenie skonstruowane w ciągu kilku ostatnich lat używane jest przez terrorystów na całym świecie, a większość z nich dostępna jest całkowicie za darmo.
Sądząc po robiącym duże wrażenie materiale zebranym w książce Weimanna, nawet planowanie ataków terrorystycznych oraz ich koordynowanie jest w teorii – i praktyce – możliwe. Za przykład niech służy fakt, że już w grudniu 2003, trzy miesiące przed atakami bombowymi w Madrycie (które pozbawiły życie 201 osób a 1240 zostało rannych), szczegółowe informacje na ten temat dostępne były w „Global Islamic Media”, stronie internetowej prowadzonej przez Al-Kaidę. Wspomniany został tam nie tylko motyw ich działania czyli zmuszanie oddziałów Stanów Zjednoczonych do wycofania się z Iraku, ale także potencjalny cel czyli Hiszpania. Autor tego tekstu, najwyraźniej członek „Media Commitee for the Victory of Iraqi People”, zaproponował także, że nadchodzące wybory w Hiszpanii to idealny czas na działanie i opisał szczegółowo jak zastraszyć Hiszpanię – według autora najsłabsze ogniwo łańcucha zwolenników wojny w Iraku. Weimann pisze: „To konieczne by maksymalnie wykorzystać zbliżające się wybory w Hiszpanii w marcu przyszłego roku. Wydaje się nam, że rząd hiszpański nie jest w stanie tolerować jeszcze dwóch, maksymalnie trzech wybuchów, będzie więc musiał wycofać swoje oddziały na powszechne żądanie” (cytat za Weimannem, str.134).
W ciągu siedmiu lat Gabriel Weimann skrupulatnie zebrał i skatalogował ogrom materiałów związanych z terroryzmem dostępnych w Internecie, oraz systematycznie analizował je pod kątem ich odbiorców i zakresu ich retoryki. I to właśnie na tej podstawie Weimann – były stypendysta znanego Instytutu Pokojowego Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie – wnioskuje, że Internet faktycznie stał się ważnym, a czasem nawet koniecznym narzędziem w realizacji szeregu śmiercionośnych ataków terrorystycznych, które miały miejsce w ostatnich latach. Nie ma powodów, dla których znaczenie Internetu miałoby się zmniejszyć w najbliższym czasie. Jest wręcz przeciwnie – sygnalizują wyniki badań Weimanna. Zaobserwować można niepokojący trend: w przeciągu kilku lat nastąpiła prawdziwa eksplozja w liczbie stron internetowych założonych i prowadzonych przez grupy terrorystyczne – z 12 w 1998 do 4800 w 2006. Na pewno tylko Al-Kaida i inne grupy islamskich ekstremistów używają tych stron. Podczas gdy jeszcze parę lat temu tylko połowa z 37 organizacji terrorystycznych zidentyfikowanych przez Departament Stanu USA prowadziła strony internetowe, w roku 2004 już wszystkie z nich to robiły, przy czym wiele oferowało nawet kilka portali internetowych naraz.
Jak to zasugerowano w tytule książki, niepokojąca obecność Internetu w Al-Kaidzie, Abu Sayyaf, ETA, Hamasie i innych organizacjach terrorystycznych, to prawdziwe wyzwanie zarówno dla polityki jak i dla mediów, zwłaszcza w kwestii znalezienia nowych metod walki z terroryzmem. Zaskakujące, ale ten istotny temat potraktowany jest w książce Weimanna dość powierzchownie. Nawet ten uznany ekspert (to już jego szósta monografia dotycząca mediów i terroryzmu) w kwestii odpowiedzi na zasadnicze pytanie „jak demokratyczne państwa mogą skutecznie zwalczać terroryzm bez pogwałcenia swoich dotychczasowych struktur prawnych” nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Prawda jest taka, że struktura Internetu sprawia, iż większość prób jego kontrolowania i cenzurowania jest i tak bezowocna (Chiny są wyjątkiem, który potwierdza regułę) i to właśnie stąd brak jest jakichkolwiek gotowych rozwiązań oraz słabe zainteresowanie Weimanna tym tematem.
Wszystko to może powodować wątpliwości na temat naszych często chwalonych liberalnych czasów, które oparte są na całkowitej wolności słowa. Nie mniej jednak, i to jest kluczowe stwierdzenie Weimanna, nie ma sensu popadać w obsesję nadzoru jak to zrobili Amerykanie w swoim „Patriot Act”. Cena, jaką trzeba zapłacić, utrata podstawowych praw obywatelskich, jest po prostu za wysoka. Co do mediów jednak, istnieje sposób by pomóc w przeciwdziałaniu terroryzmowi: muszą one obyć się bez tego całego histerycznego szumu informacyjnego i niepotrzebnego wywoływania sensacji rozpętywanych każdą kolejną groźbą terrorystyczną. W ten sposób media przestałyby być globalną areną dla terrorystów – ludzi, którzy żerują na tego rodzaju rozgłosie.
Współcześni żołnierze terroru kochają niezmierzone i nie dające się kontrolować bezmiary Internetu, a również spora część zorganizowanej przestępczości nieuchronnie zacznie korzystać z tego potężnego narzędzia. Pomimo to, obrońcom naszych społeczeństw dobrze radzi się by – przynajmniej do czasu gdy nowe skuteczniejsze przepisy na walkę z terroryzmem zostaną odkryte – używać Internetu tak, jak robią to ich oponenci, ale może nawet w bardziej sprytny sposób, bardziej bystry technologicznie a tym samym w bardziej efektowny sposób. Faktem jest, że nawet najbardziej doświadczony cyber – terrorysta jest wręcz zobowiązany zostawić jakieś ślady swojej obecność w sieci i dlatego Internet nie będzie idealnym schronieniem na zawsze. Ta wszechobecność Internetu może działać na korzyść dla tych, którzy zwalczają terroryzm, umożliwiając pokonanie terrorystów ich własną bronią. W tej kwestii, Weimann opisuje (str.183) udane próby monitoringu podejrzanych czynności dokonane przez FBI pośród użytkowników specyficznych sieci komputerowych, na przykład transakcji dokonywanych kartą kredytową lub rezerwacji biletów lotniczych dokonywanych online, za pomocą specjalistycznych programów komputerowych jak Carnivore i tym podobnych – programów niepozbawionych całkowicie swoich słabych punktów. Jednakże, kwestia tego czy takie próby okażą się efektywne w walce z terroryzmem jest poza empirycznym zasięgiem badań Weimanna. Nie mniej jednak wydaje się to być możliwe.
Jak dotąd nie było żadnego prawdziwego powodu do paniki. W rezultacie jednak, każdy z krążących apokaliptycznych scenariuszy – ataki terrorystów na elektrownie nuklearne czy cyber-strajk, który niszczy globalny system finansowy – okazał się być tylko fikcyjny. Niemniej jednak społeczeństwa, włączając medioznawców, powinni bacznie obserwować przepływ informacji terrorystów. Jest to koniecznie, gdyż jak to ujął autor: „W cyberprzestrzeni toczy się prawdziwa wojna, jednak dla większości z nas jest ona niewidzialna”. Jest to jeszcze jeden powód by polecić książkę Weimanna jako lekturę obowiązkową dla zainteresowanych tematem.
Przypisy:
Weimann, Gabriel (2006): Terror on the Internet. The New Arena, the New Challenges. Washington: United States Institute of Peace Press. [309 pages, 24,95 Euro, ISBN: 9781929223718]
Linki:
• Complete list of “Foreign Terrorist Organizations”, issued by the US Department of State, Office of Counterterrorism, Washington, D.C. (date: October 11, 2005): http://www.state.gov/s/ct/rls/fs/37191.htm
• “United State Institute of Peace”: http://www.usip.org
• “Congressional Research Service Reports” on Al Qaida:
“USA Patriot Act” (see relevant article on Wikipedia): http://de.wikipedia.org/wiki/USA_PATRIOT_Act
Tłumaczenie: Angelika Wyka