Dziennikarstwo i prawa autorskie

6 marca 2014 • Etyka Dziennikarska • by

Jak wynika z najnowszego badania, wielu amerykańskich dziennikarzy czuje się zagubionych w zasadach prawa autorskiego w Stanach Zjednoczonych. A to prowadzi do publikacji treści o niskiej jakości.

Grupa badaczy pod kierunkiem Patricii Aufderheide, profesor na wydziale komunikacji American University, sprawdziła, jak nowe wyzwania ery cyfrowej, a zwłaszcza kwestie związane z publikacją treści chronionych, wpływają na pracę dziennikarzy.

Badanie, zatytułowane: „Prawo autorskie, wolność słowa i powszechne prawo do informacji”, skupiało się na prawie autorskim w USA i wykazało kilka paradoksów. Z jednej strony istnieje wiele zapisów wyłączających dziennikarzy z obostrzeń prawa autorskiego, z drugiej zaś wiele firm, zwłaszcza wytwórni muzycznych i filmowych, zbudowało w ostatnim czasie gęstą sieć surowych ograniczeń prawnych. 

„Dziennikarze stykają się ze światem, który jest obecnie niemal całkowicie objęty przez prawo autorskie” – wskazują autorzy badania. To prowadzi do niepewności związanej z odpowiednim wykorzystaniem materiałów oraz prawomocnością zasad dziennikarskiego dozwolonego użytku. Mimo że amerykańscy dziennikarze cieszą się szerszym zakresem praw niż ich koledzy z innych krajów – na przykład z Unii Europejskiej, to i tak, w razie wątpliwości, decydują się oni raczej na wycięcie danego fragmentu, nie podejmując ryzyka wysokich kar.

Aby dowiedzieć się więcej o tym, jak dziennikarze obchodzą się z treściami chronionymi prawem autorskim w codziennej pracy, Aufderheide i jej zespół przeprowadzili wywiady z grupą 82 dziennikarzy pracujących dla mediów cyfrowych w USA.

Dwudziestu spośród nich pracowało dla serwisów internetowych, dwudziestu sześciu administrowało wydaniem online mediów drukowanych, dwudziestu trzech pracowało dla radia (15) i telewizji (8), a jedenastu pozostałych było wolnymi strzelcami (część z rozmówców deklarowała przynależność do więcej niż jednej grupy).

Większość przebadanych dziennikarzy nie znała amerykańskiej Doktryny Dozwolonego Użytku, która jest wyjątkiem zapisanym w Ustawie o Prawie Autorskim (Copyright Act) z 1976 roku (§107), mimo potencjalnych korzyści, jakie im daje. Jak wynika z przeprowadzonego badania, nieznajomość tej zasady naraża pracę dziennikarzyna szwank.

Zgodnie z doktryną dozwolonego użytku, chroniona treść może zostać wykorzystana, jeśli niesie to ze sobą edukacyjną wartość dla społeczeństwa, jeżeli służy dyskusji politycznej lub gdy przyczynia się to do dobrobytu społeczności poprzez rozpowszechnianie wynalazków. W skrócie, wartość społeczna wynikająca z użycia materiału powinna przewyższać albo przynajmniej równoważyć stratę, jaką w rezultacie publikacji ponosi właściciel praw do danej treści.

Dodatkowo, badanie pokazało, że większość dziennikarzy czuje się zagubiona, mając do czynienia z kwestiami związanymi z prawem dozwolonego użytku i sądzi, że inne zapisy dają im uprzywilejowany dostęp do informacji tylko z racji wykonywania przez nich zawodu. Powszechne jest również przekonanie, że dokumenty rządowe oraz komunikaty prasowe organizacji pozarządowych, zawierające różnego rodzaju analizy, są zawsze darmowe i nie podlegają ochronie.

Naukowcy ustalili również, że takie luki w wiedzy mogą prowadzić do poważnych nadużyć w zakresie praw autorskich. Dla przykładu, krótko po śmierci Michaela Jacksona jeden z dziennikarzy założył, że piosenki artysty nie są już prawnie chronione. To był błąd. Nie istnieje prawo, które pozwala mediom wykorzystywać materiały danego artysty zaraz po jego śmierci. W rzeczywistości media mogły w tym przypadku korzystać z utworów Jacksona, ale tylko dlatego, że był on osobistością o dużym znaczeniu historycznym i kulturowym. Z tego powodu obszerne relacje dotyczące twórczości Jacksona miały dużą doniosłość społeczną, a więc dziennikarze mogli wykorzystywać fragmenty jego występów i utworów muzycznych.

W przypadku skomplikowanych spraw dotyczących zastosowania praw autorskich fragmentaryczna wiedza dziennikarzy może w efekcie wpływać na obniżenie jakości ich pracy. Respondenci przyznali, że niezrozumienie prawa dozwolonego użytku grozi powstawaniem niedopracowanych materiałów.

W pewnych przypadkach prawnicy zatrudniani przez media błędnie powstrzymywali dziennikarzy od wykorzystania konkretnych materiałów, co wynikało z niezrozumienia przez nich zasad działania praw autorskich. Zdarzało się też, że [w obawie przed naruszeniem praw autorskich – przyp. tłum.] w ramach produkcji telewizyjnej decydowano się na użycie nieadekwatnych zdjęć, co powodowało rozdźwięk między tekstem i obrazem. W jednym przypadku nagranie radiowe zawierające treści chronione zostało niepotrzebnie usunięte z platformy z podcastami, ponieważ prawnik błędnie ocenił, że publikacja nie podlega kategorii dozwolonego użytku.

Wszyscy dziennikarze zgodzili się w jednej sprawie – wykorzystaliby dokumenty rządowe, jeżeli miałyby one stać się częścią „wybuchowej” publikacji dotyczącej polityki. Przebadani dziennikarze podkreślali w tym miejscu swoją społeczną rolę watchdogów. Większość z nich rozumiała podświadomie podstawy idei dozwolonego użytku. Jak wykazało badanie, duża część deklarowała, że wykorzystałaby tylko taką część danego materiału, która byłaby konieczna do ukazania istotności danej sprawy i umieszczenia jej w szerszym kontekście.

Doktryna dozwolonego użytku sprawia, że amerykańscy dziennikarze mogą legalnie wykorzystywać chronione materiały w sposób, który pozwala na produkcję wysokiej jakości informacji. Oczywiście zależy to od okoliczności, w jakich dziennikarze korzystają ze swojego prawa.

W innych krajach, takich jak Niemcy, sytuacja wygląda odmiennie. Chociaż w wielu państwach europejskich istnieją listy wyjątków w zakresie ochrony prawem autorskim, nie ma tam zapisów pozwalających na indywidualne rozpatrywanie danej sprawy, tak jak dzieje się to w przypadku prawa dozwolonego użytku. Nie ma znaczenia, czy społeczeństwo odniosłoby korzyści z danej publikacji, czy też nie. Materiał chroniony nie może być legalnie wykorzystany, jeżeli nie mieści się w jednej z kategorii wyjątków.

Aufderheide i jej współpracownicy skupili się na psychospołecznych skutkach działania praw autorskich. „Badanie wykazało, że w przypadku wątpliwości dziennikarze stosują autocenzurę, która skutkuje opóźnieniami, wyższymi kosztami, a nawet niewypełnianiem dziennikarskiej misji.”

Aufderheide chce to zmienić poprzez współpracę ze Stowarzyszeniem Zawodowych Dziennikarzy (Society of Professional Journalists) oraz Centrum Mediów Społecznościowych (Center for Social Media). Inicjatywa ta zmierza nie tylko do informowania dziennikarzy, ale również – wskazywania im drogi do stworzenia kodeksu dobrych praktykw zakresie dozwolonego użytku.

Zdjęcie: Alexander Klaus / pixelio.de

Tagi, , , , ,

Send this to a friend