Werbewoche, nr 43, Grudzień 2004
Etyka jest czymś, za co jesteśmy gotowi płacić. To samo odnosi się oczywiście do dziennikarstwa, gdzie w środowisku konkurencji jedna czarna owca może wywoływać (nie) profesjonalny instynkt stadny.
Od pewnego czasu, amerykańscy ekonomiści próbują wyjaśnić dlaczego określone typy moralnych niepowodzeń występują coraz częściej w zachodnich społeczeństwach. Andrei Shleifer z Uniwersytetu Harvarda postrzega przyczyny pogarszających się standardów moralnych nie w chciwości człowieka, ale w tym co stanowi podstawę wolnej gospodarki, a mianowicie w wolnej konkurencji.
Podając przykłady dzieci zmuszanych do ciężkiej pracy, korupcji, horrendalnie wysokich zarobków menadżerów wyższego szczebla, manipulacji zyskami korporacji, czy prowadzenie działalności zarobkowej przez uniwersytety, Shleifer udowadnia, jak zachowania nieetyczne, ongiś potępione przez społeczeństwo, czy postrzegane jako wykroczenie czy nawet przestępstwo, pod wpływem presji konkurencji stają się coraz bardziej powszechne. Shleifer przyjmuje, że ci którzy starają się wykonywać swoje obowiązki w sposób odpowiedzialny, chętnie zaakceptowaliby etyczne zachowania, (mimo, że badania Shleifera dotyczą dwóch grup – przedsiębiorców i rektorów uniwersytetów, to jednak idea przewodnia jego badań jest tak samo ważna dla każdej innej grupy zawodowej, a więc i dla samych dziennikarzy). Shleifer wskazuje jednak na to, że zachowania etyczne są dobrem normalnym i dlatego, tak jak i pozostałe dobra podlegają sile rynku.
Redukcja kosztów jakiej dokonują firmy medialne poprzez obniżanie zasad i standardów etycznych powoduje, że także ceny rynkowe poszczególnych produktów medialnych spadają , co w konsekwencji prowadzi do obniżenia zysków konkurujących ze sobą firm. Z powodu spadku cen, ci wszyscy, którzy konkurują z firmą, która generuje ten proces, odkryją, że zachowania stricte etyczne będą krótko mówiąc drogie i nieopłacalne, co ostatecznie doprowadzi do uprawiania mniej profesjonalnego i nie opartego na standardach etycznych dziennikarstwa. Wraz ze wzrostem presji ze strony konkurencji, próg dla nieetycznych zachowań się obniży.
Jednak zgodnie z tym co pisze Shleifer, jedynym pocieszeniem może być fakt, że wraz z bogaceniem się społeczeństw, wzrasta ich chęć, powodowana zarówno decyzjami rządu, jak i „prywatnymi wyborami” do płacenia za zachowania etyczne. W rezultacie czego sankcje moralne (sumienie) i sankcje przymusu państwowego działają znacznie sprawniej w krajach bogatych niż w państwach mniej zamożnych.
Wraz ze wzrostem obaw o utratę pracy i wraz ze wzrostem liczby zleceń wykonania usług na zewnątrz (PR), dziennikarze są nieustannie zmuszani do walki o przetrwanie na rynku „produktu”. Dziennikarze i reporterzy cierpią na nieustanną skłonność do utrzymania ich obecnego poziomu życia poprzez skracanie czasu poświęconego pisaniu czy nagrywaniu reportażu (poprzez m. in. używanie gotowych materiałów PR-owskich, zamiast np. prowadzenia własnego śledztwa), czy poprzez generowanie dodatkowych źródeł utrzymania przygotowywaniem i pisaniem PR-owskich materiałów. Z tego powodu, (nie)etyczne siły rynkowe mogą przyczynić się do dalszego rozwoju dziennikarskiej postawy „anything-goes” (wszystko ujdzie). Zatem, „Dajcie najpierw żreć, a potem myślcie o moralności” – ta podstawowa zasada funkcjonowania społeczeństwa stworzona w latach 20 ubiegłego stulecia przez Bertolda Brechta w jego Operze za trzy grosze nie traci na swojej ważności. Co więcej, zasada ta wydaje się mieć większą rację bytu , niż kiedykolwiek przedtem.