Przywrócić psa do życia

29 sierpnia 2008 • Zarządzanie Redakcją • by

St. Galler Tagblatt, 8 sierpnia 2008

O tym jak amerykańska organizacja non-profit próbuje wskrzesić dziennikarstwo śledcze
Utworzona niedawno strona internetowa zachęca nas do obserwowania tego, jak prywatna fundacja ProPublica próbuje wzmocnić pozycję dziennikarstwa śledczego, dziennikarstwa opartego na solidnie przeprowadzonym dochodzeniu dziennikarskim, dziennikarstwa, którego celem, w większości przypadków,  jest ujawnienie skandali z udziałem ludzi ze świata polityki i biznesu. W USA funkcjonowanie mediów publicznych zależy coraz bardziej od tego, co zaproponują fundacje charytatywne.

Mimo, że projekt ProPublica znajduje się wciąż w zarodku, to jego zarysy są bardzo wyraźne. Kilka dni temu w Internecie pojawiły się pierwsze teksty. ProPublica, we współpracy z programem telewizyjnym 60 Minutes, zaprezentowała raport o Alhurra – arabskiej telewizji satelitarnej sponsorowanej przez amerykańską administrację. Oczywiście nikt tak naprawdę nie nadzoruje tego, co dzieje się w tej stacji. Zdarza się, że emituje ona programy wymierzone w interesy Stanów Zjednoczonych. Oto przykłady: kilka anty-amerykańskich i antyizraelskich wypowiedzi zostało wyemitowanych na antenie. Dodatkowo pracownik z Iranu, który w przeszłości zaprzeczył Holokaustowi, wciąż jest na liście płac (mimo faktu, że stacja zobowiązała się, że go zwolni, po tym jak zaprotestowali członkowie amerykańskiego Kongresu). Zgodnie z tym, co twierdzi ProPublica, 500 milionów dolarów pochodzących od amerykańskich podatników zostało zmarnowanych.
ProPublica została powołana do życia w październiku 2007 roku. Małżeństwo filantropów – Herbet i Marion Sandler – zadeklarowało, że będzie rocznie wykładało 10 milinów dolarów, po to, by utworzyć „samodzielny  newsroom” (działający niezależnie od wielkiej, gazety czy stacji telewizyjnej) – organizację non-profit mającą siedzibę w Nowym Jorku. W ProPublice zatrudnionych jest 27 dziennikarzy. Paul Steiger, były redaktor Wall Street Journal, kieruje ProPublicą.
„Dziennikarstwo śledcze jest zagrożone” – można przeczytać na stronie internetowej. „Wiele agencji prasowych postrzega projekt jak dobro luksusowe”. ProPublica planuje działać bardziej aktywnie w „interesie dobra publicznego”. Przez ostatnich kilka lat newsroomy skurczyły się o 20 – 30 proc., niektóre nawet o 50 proc. Z tego powodu redakcje te, z braku środków i personelu, nie są w stanie prowadzić solidnego dochodzenia dziennikarskiego, by wykryć skandal.
ProPublica zamierza „sprzyjać tworzeniu dziennikarstwa, które ujawnia wyzyskiwanie słabszych przez mocniejszych, a także porażki rządzących, by zrewidować nadzieje w nich pokładane”. Fundatorzy wraz ze swoją inicjatywą reagują na różne prognozy pojawiające się w USA. Coraz więcej osób martwi się tym, że media nie wypełniają swojej roli psa stróżującego demokracji. Podczas  wojny w Wietnamie i afery Watergate, największe gazety Ameryki słynęły z tego, że  podążały ramię w ramię z ludźmi władzy. Dziś gazety te same próbują kreować nagłówki z dwóch powodów. Po pierwsze pozwoliły na to, by administracja Busha wykorzystywała je do własnych celów podczas drugiej wojny w Iraku. Po drugie dlatego, że tracą czytelników i reklamodawców.
Czy możliwe jest utrzymanie w dobrej kondycji dziennikarstwa śledczego? Czy wsparcie projektu, jakim jest ProPublica, pomoże temu rodzajowi dziennikarstwa przetrwać w dobie Internetu? Theodore Glasser, profesor komunikowania z Uniwersytetu Stanforda, przyklaskuje inicjatywie ProPublica, ale jednocześnie podkreśla, że tradycyjne modele dziennikarstwa nie mają już racji bytu.
Co więcej redaktorzy mogą się pokusić, do redukowania własnych wysiłków dziennikarskich z bardzo prozaicznego powodu. ProPublica po prostu może ich wyręczyć w pracy, dostarczając im znakomitych artykułów. Jest to ryzyko, któremu Richard Tofel, dyrektor generalny blisko współpracujący ze Steigerem, wyraźnie zaprzecza. Twierdzi, że ProPublica jest zdecydowanie za małym przedsięwzięciem, by mieć taki zasięg.
Ważne jest aby utrzymać sekcje dziennikarstwa śledczego w redakcjach. Temat ten porusza Nieman Reports w swoim ostatnim wydaniu. Ten prestiżowy amerykański kwartalnik poświęcony dziennikarstwu zapowiada, z typowym dla Ameryki pragmatyzmem, utrzymanie się przy życiu, niegdyś już pogrzebanych przez wielu, psów stróżujących demokracji. Barry Sussman, szef  Nieman Watchdog Project, narzeka na to, jak cienka stała się ta linia. „Jeśli dziś dziennikarz musi się zająć się jednocześnie trzema tematami, podczas gdy kiedyś była to jedna historia, to niestety, wiele ciemnych spraw nigdy nie ujrzy światła dziennego” – pisze Sussman.
Autorzy  najnowszego wydania Nieman Reports, a przy okazji weterani dziennikarstwa, piszą o tym co może się stać w dobie dalszego cięcia budżetów i obniżania aspiracji. Wyszukiwanie danych, efektywne używanie baz danych w prowadzeniu dochodzenia dziennikarskiego stało się, dzięki Internetowi, zadaniem zdecydowanie mniej czasochłonnym. Dodatkowo crowdsourcing, tj. natychmiastowa interakcja online z czytelnikami (crowdsourcing jest typem dziennikarstwa, które daje możliwośc wspólpracy obywatelom z zawodowymi dziennikarzami, przyp. tł.), bez wątpienia może pomóc dochodzeniu dziennikarskim w całkowitym zbadaniu sprawy. Stąd ten nowy termin, który w rzeczywistości jest skuteczniejszą formą outsourcingu. Dziennikarskie śledztwo jest zatem prowadzone przez czytelników, którzy w tym przypadku zachowują się jak zewnętrzne źródło informacji.
Tłumaczenie: AW

Send this to a friend