Beate Josephi i Barbie Zelizer analizują rozwój edukacji dziennikarskiej na świecie – odpowiednio w państwach o ograniczonej demokracji oraz w USA.
Na pierwszy rzut oka, postęp jaki w ciągu kilku ostatnich dekad dokonał się w zakresie edukacji dziennikarskiej, jest elementem większego, bezprecedensowego pasma sukcesów, nie tylko w Europie i Stanach Zjednoczonych. Na wszystkich kontynentach oferty edukacyjne rosną jak grzyby po deszczu, ale także wzajemnie się do siebie dostosowują i wydają się być coraz bardziej profesjonalne. Tak przynajmniej postęp ten podsumowuje Beate Josephi, niemiecka badaczka mediów z Uniwersytetu Edith Cowan w Perth, Australii.
W swojej niezwykle ważnej książce, przeanalizowała ona edukację dziennikarską w krajach o niskim poziomie lub całkowitym braku wolności mediów. Programy nauczania w mniejszym lub większym stopniu przypominają tam model zachodni, co badaczka tłumaczy dużym zaangażowaniem amerykańskich i europejskich organizacji pozarządowych w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej. Jej zdaniem, z tego właśnie powodu, zachodni dziennikarze, jak Bob Woodward i Peter Arnett, są przez chińskich początkujących dziennikarzy postrzegani jako „supergwiazdy”. Z kolei w represyjnym Singapurze, z jednej strony rząd naciska, by „w prasie ukazywały się głównie wiadomości pokazujące kraj z jak najlepszej strony”, a drugiej wymaga, aby „dziennikarze posiadali umiejętności, pozwalające im na pracę w dowolnym miejscu na świecie”.
Schizofreniczna supernowoczesność w USA
A jak radzi sobie edukacja dziennikarska w kraju, w którym prawie 100 lat temu została ona zinstytucjonalizowana w takich miejscach jak Uniwersytet Columbia i Uniwersytet Missouri? W Stanach Zjednoczonych szkoły dziennikarskie częściej niż kiedykolwiek „ozdabiają się” nazwiskami znanych praktyków o dobrej, profesjonalnej reputacji, którzy zamieniają się w profesorów. Wśród nich jest kilku redaktorów naczelnych i dyrektorów wydawnictw, którzy stracili swoją wcześniejszą pracę. To jednak tylko w niewielkim stopniu przyczynia się do zmiany wizerunku edukacji dziennikarskiej, która jest postrzegana jako pozbawiona aspektu praktycznego. Możliwe jest też, że zabiegi te mogą nawet zaostrzać konflikty między pracownikami uczelni, praktykami i badaczami mediów.
W artykule opublikowanym na łamach szwajcarskiego pisma badawczego Studies in Communication Sciences przez Barbie Zelizer z Uniwersytetu w Pensylwanii, autorka utrzymuje, że edukacja dziennikarska w Ameryce traktuje dziennikarstwo w schizofreniczny sposób. Zelizer ostro krytykuje w szczególności fakt, że badacze „patrzą na dziennikarstwo z bezzasadnie zawężonej perspektywy”. Zdumiewają ją „luki i niewłaściwe nazewnictwo w programach nauczania”, twierdzi również, że nauczyciele dziennikarstwa wciąż „stosują rozgraniczenie między mediami drukowanymi a telewizją”, podczas gdy w samych mediach konwergencja jest obecna już od lat.
Zelizer omawia również postulat internetowego guru, Jeffa Jarvisa, aby przyszli pracownicy mediów byli w stanie „przystosować się do wszystkiego, co pojawi się na ich drodze”. Wskazuje, że prawdziwym wyzwaniem dla nauczycieli, którzy chcą służyć interesowi publicznemu, jest aktywne kształtowanie przyszłego dziennikarstwa.
Pomiędzy nadzieją a presją dostosowawczą
Próba podsumowania rysuje przed nami dosyć sprzeczny obraz. To, co pod względem dziennikarskiej edukacji zostało osiągnięte w krajach takich jak Kambodża, Kenia, ale także Chiny i Rosja, może stać się zaczątkiem dla większej, a nie mniejszej, wolności mediów, przynajmniej w dłuższej perspektywie.
Z drugiej strony, okres świetności edukacji dziennikarskiej w krajach takich jak USA mógł się już zakończyć. Jak bardzo potrzebni są nowi, dobrze wyszkoleni dziennikarze, skoro nie ma już na nich zapotrzebowania w redakcjach? Wielu młodych ludzi już dawno zaczęło szukać zawodowych alternatyw. Wielu z nich kieruje swoją uwagę na przykład w stronę PR – tak dzieję się również w krajach analizowanych w książce Josephi.
W ten właśnie sposób edukacja dziennikarska zanika, przygniatana dostosowawczą presją. Wiele szkół dziennikarskich tworzy programy szkolące jednocześnie dziennikarzy i specjalistów w dziedzinie PR. Można przewidywać, że jeśli warunki na rynku pracy dla dziennikarzy nie poprawią się, w dłuższej perspektywie zamiast szkół dziennikarskich będzie powstawało coraz więcej programów szkolących profesjonalnych spin doktorów.
Opublikowano w: Schweizer Journalist Nr. 8/9 2010
Beate Josephi (ed.): Journalism Education in Countries with Limited Media Freedom, New York et al: Peter Lang, 2010
Barbie Zelizer, What Can Journalism Scholarship Tell Us About Journalism? in: Studies in Communication Sciences, Nr.1/2010
TagiBarbie Zelizer, Beate Josephi, Bob Woodward, nauczyciele dziennikarstwa, ograniczona wolność mediów, Peter Arnett, praktycy mediów, Public Relations, szkolnictwo dziennikarskie