Władza spoza świateł jupiterów

16 marca 2009 • Dziennikarstwo Branżowe • by

Neue Zuercher Zeitung, 13 luty 2009

Administracja federalna w Bernie jest ważnym źródłem władzy politycznej w Szwajcarii. Jak radzą sobie z tym pracownicy mediów?

Ankieta przeprowadzona wśród dziennikarzy pracujących w Bundeshaus (budynek parlamentu federalnego) przynosi interesujące rezultaty. Rozważając związek między polityką a mediami, często na myśl przychodzą marne relacje pomiędzy pracownikami mediów, członkami parlamentu i Bundesräten (rad federalnych). Ciężko sobie wyobrazić symbiotyczny, choć jakże ważny, związek między mediami a administracją federalną.

Na pytanie, kto ma najwięcej władzy w Bernie, sławny karykaturzysta Nebelspalter, Carl Böckli, odpowiedział: „na drugim miejscu jest Bundesrat, a na pierwszym administracja federalna”. W podobnym tonie wypowiada się redaktor Bundeshaus: “Administracja federalna stanowi najmocniejszą siłę polityczną w kraju. Ma pamięć, wiedzę, kontrolę nad procesami i po części nad ludźmi na kierowniczych stanowiskach – jak również cierpliwość potrzebną do wprowadzania w życie swojego programu.” Wydaje się być oczywistym, że może ingerować w relacje medialne.

Jak bliskie są kontakty między pracownikami mediów w Bundeshaus a kadrą kierowniczą administracji federalnej? Czy sekretarze generalni departamentów i dyrektorzy agencji federalni są powiązani?

Najważniejsi przedstawiciele prasy

Podczas gdy liczba serwisów informacyjnych w agencjach federalnych się zwiększa, szefowie administracji uciekają od mediów. Większość kontaktów, a także wyjaśnianie i ujawnianie informacji dokonuje się za sprawą przedstawicieli prasowych. Jak mówi jeden z redaktorów w Bundeshaus: “Profesjonalizacja komunikowania w ostatnich latach doprowadziła do anonimowości dyrektorów i sekretarzy generalnych. Ten poziom administracji nie pojawia się już w mediach tak często jak dawniej, a i popyt na wywiady generalnych sekretarzami generalnymi i dyrektorami spadł. Zwiększająca się zażyłość przynosi skutki przeciwne do zamierzonych. Zbyt wiele przesunęło się do poziomu Bundesratu.”

Pomimo to kontakt istnieje. Wielu dziennikarzy w Bundeshaus spotyka się regularnie z trzema-pięcioma dyrektorami. Reszta może od czasu do czasu zadzwonić do 15 starszych dyrektorów federalnych. Dominują dwie różne metody: jedni rozmawiają, by ustalić tło, by zweryfikować obecne akta osobowe i by budować zaufanie tak, by umożliwić sobie natychmiastowy kontakt w nagłych przypadkach; drudzy zwracają się do dyrektorów agencji federalnych tylko wtedy, gdy zachodzi taka potrzeba. Nowi dziennikarze mają raczej słaby kontakt z przedstawicielami szczebla kierowniczego administracji. Wielu pracowników mediów w Bundeshaus nie jest na ty ze starszymi dyrektorami federalnymi, podczas gdy inni mogą się przyjaźnić z trzema, a nawet sześcioma.

To oczywiste, że główni dyrektorzy rzadko zwracają się do mediów bezpośrednio, chociaż pewne aluzje mogą pojawiać się w przelotnych rozmowach. Kontaktu z mediami aktywnie szukają pracownicy PR z agencji federalnych, stowarzyszeń, partii, załoga Bundesräte i sekretarze generalni. To do nich należy decyzja o podjęciu danego tematu.

Gazety niedzielne jako źródło porad

Ciekawym jest, jak pracownicy mediów w Bundeshaus oceniają takie powiązania. Uważają oni niedzielne gazety jako idealne medium na sprawdzanie pomysłów, a kontakty często są zawierane przez osobiste stosunki z dziennikarzami. Coś podobnego można zauważyć między departamentem Leuenbergera* a Sonntags-Zeitung. Mówi się, że departamenty Bundesräte Couchepin i Merz są ściśle związane z NZZ i NZZ am Sonntag, podczas gdy Sonntag buduje swoją reputację wspólnie z departamentami finansowym i gospodarki narodowej Bundesrätin Leuthard. Kiedy biuro prokuratora federalnego było w tarapatach, Sonntags-Blick chętnie je wspierał, natomiast departament obrony Bundesrat Schmid miał poparcie ze strony NZZ i Blick. Wydaje się, że agencja federalna do spraw migracji ma bliskie kontakty z telewizją 10 vor 10, a kiedy naciskany jest departament Bundesrätin Calmy-Rey, do akcji wkracza NZZ.

Dziennikarz Bundeshaus zauważa, że „Dobroczynność pozostaje podstawą do budowania ekskluzywnych relacji. Gazety takie jak Sonntag starają się to wykorzystać.” Inne źródło dodaje: „Jak przychodzi do ratowania pozycji Bundesratu wpadającego w tarapaty coraz częściej wybiera się Samstagsrundschau**, które należy do DRS 1. Tam lokalny urzędnik może mówić bez obaw, że ktoś mu przerwie. Często przeprowadzający wywiady są słabo przygotowani i traktują Bundesräte zbyt łagodnie”.

Większość dziennikarzy dziwi się, że departamenty i agencje federalne zwracają się do mediów z prośbą. Urzędnicy administracji chcą, żeby z ich wersją historii obchodzono się jak należy, zwłaszcza jeśli inny departament może optować za wybiórczym informowaniem na ten temat. Dyrektorzy naczelni mogą się nawet zwracać do mediów z prośbą, by być przez chwilę w świetle jupiterów.

Konflikty interesów

Badacz komunikowania, Michel Wenzler, zanalizował relacje wśród polityków, pracowników public relations i lobbystów w swojej niedawno opublikowanej rozprawie doktorskiej. Wenzler odkrył, że do dziennikarzy często zwracają się członkowie odpowiednich sektorów przed tym, zanim zrobią to członkowie administracji. Przepływ informacji jest zapewniony, ale narastają konflikty interesów.

Jeden dziennikarz żalił się, że „trzeba dużo szczęścia, by dotrzeć do wielu z tych cwanych kolesi z federalnej agencji energetycznej, środowiskowej czy z departamentu transportu i komunikacji”. Jednakże większość informacji jest rozpowszechniana przez biura prasowe. „W 80 procentach wszystkich przypadków nie da się rozmawiać z ludźmi, z którymi faktycznie chciałbyś rozmawiać”.

*Od tłum.  Moritz Leuenberger – polityk szwajcarski, członek Szwajcarskiej Rady Federalnej (Budnesrat), w latach 2001 i 2006 był także prezydentem konfederacji.

** Od autora: Samstagsrundschau to program publicznego radia, którego producentem jest szwajcarskie radio DRS.

Send this to a friend