Samospełniające się proroctwo

11 stycznia 2009 • Dziennikarstwo Branżowe • by

Werbewoche, 11 grudnia 2008

W jaki sposób media piszące o ekonomii poradzą sobie z obecną recesją?
Czy upadek Zachodu wisi w powietrzu? Czy nadciąga koniec świata? Biorąc pod uwagę skłonność mediów do głoszenia apokaliptycznych wizji, można założyć, że Dzień Sądu Ostatecznego jest tuż za rogiem. W medialnej produkcji Armagedonu zadufanie i moralizatorstwo pełnią funkcję efektów specjalnych.

Dziennikarstwo, przez wielu badaczy komunikowania uznawane za  system wczesnego ostrzegania, było świadkiem takich zachowań w świecie finansów przez lata. Oczywiście pojawiały się różne kasandryczne teksty, ale tonęły one w powodzi  public relations* spinu, który w dzisiejszych czasach nazywany jest „dziennikarstwem” przy użyciu myszki.
Przez długie lata kazano nam wierzyć, że premie przyznawane bankowcom i finansowym żonglerom były raczej wynikiem ich osiągnięć i wysokiej wydajności, niż ryzykownych zakładów. Co gorsza, gdy UBS i inne instytucje finansowe były zachęcane przez media do podejmowania większego ryzyka, tego rodzaju dziennikarstwo było nazywane „krytycznym dziennikarstwem biznesowym”. Tak przynajmniej twierdzi doradca medialny Kurt W. Zimmerman, były członek zarządu Tamedia, który  posłużył się  wcześniejszymi wypowiedziami szwajcarskich dziennikarzy, aby teraz „mogli przejrzeć się w lustrze”.
Czy dziennikarze i badacze mediów nauczyli się czegoś w międzyczasie? Czy ze swoim wielkim apetytem na złe wiadomości – podobnie jak spragnieni szybkich profitów bankowcy – dziennikarze zaimprowizują wielką katastrofę, która przyczyni się do ich upadku?  Niestety, media nie tylko relacjonują to, co się dzieje w gospodarce, ale także w istotny sposób na nią wpływają.
W szczegółowym raporcie dotyczącym kryzysów finansowych, które poprzedziły obecny (Enron, Worldcom), American Journalism Review (AJR) już w 2003 roku twierdził, że amerykańskie media biznesowe zamiast wypełniać funkcję watchdoga, podkręcają koniunkturę.
American Journalism Review ustalił, że już wcześniej pojawiały się głosy krytyczne w prasie gospodarczej, jednakże zaginęły one w  zbiorowym szaleństwie nurtu probiznesowego. Posługując się przykładem Wall Street Journal, Business Week i Washington Post, AJR udowodnił, że ostrzeżenia się pojawiały. Na długo przed tym, jak skandale związane z Enronem i Tyco ujrzały światło dzienne, ostrzegano nas przed oszukańczymi i podejrzanymi trickami księgowych odpowiedzialnych za podatki obu gigantów. Niestety, owe ostrzeżenia nikogo nie przebudziły z letargu. W redakcjach zostały one zagubione w kakofonii naiwnych sprawozdań  na temat tego, jak to nasz system sprawnie działa, jak możemy ufać analitykom finansowym i audytorom, oraz tego jak sprawić, by ów boom trał wiecznie.
Można oczekiwać, że  badacze mediów, analizując pojawiające się w mediach relacje ekonomiczne i finansowe, dojdą do podobnych wniosków.  Zadziwiające jest to, jak bardzo dziennikarze zdają się cierpieć na zanik pamięci i jak niewiele, nawet spośród cieszących się estymą gazet gospodarczych, posługuje się wynikami swoich własnych badań, zamiast sięgnąć do obszernych archiwów elektronicznych.
Z drugiej strony, interesującym doświadczeniem byłoby zobaczyć, kto tak naprawdę podsyca kryzys w redakcjach. W najlepszym niemieckim dzienniku, Frankfurter Allgemeine Zeitung, to nie redaktor odpowiedzialny za dział gospodarczy i finansowy, ale felietonista, Frank Schirrmacher, w proroczy sposób objaśnia bieżące światowe wydarzenia. Zachowuje się tak, jakby był specjalistą od bankowości i polityki monetarnej. W tym samym czasie jednakże chce być postrzegany jako człowiek renesansu.
Współpracownicy z działu poświęconego nauce doświadczyli już tego, czego dziennikarze gospodarczy i finansowi doświadczają obecnie. Kiedy jakiś temat, powiedzmy choroba wściekłych krów, SARS czy kryzysy bankowe osiąga apogeum, dziennikarze polityczni i felietoniści zaczynają pisać o tematyce zupełnie im obcej.
Jak pokazuje przykład wydawnictwa Gruner + Jahr, uznawanego za jedno z najlepszych niemieckich źródeł solidnego dziennikarstwa, z pewnością sytuacja ta może się pogorszyć.  Wydawnictwo zredukowało liczbę dziennikarzy gospodarczych i finansowych do tego stopnia, że  jeden dział zmuszony jest zajmować się czterema różnymi publikacjami biznesowymi. Świat przewrócił się do góry nogami! Czy wszystko to pozwala nam oczekiwać „profesjonalnej kompetencji” w dziennikarstwie? Kompetencji tak desperacko potrzebnej dziennikarstwu, by mogło poradzić sobie z kryzysem.

*Od tłumacza w dziedzinie public relations (socjotechnice) “spin” to pejoratywne określenie mocno zniekształconego portretu rzeczywistości na czyjąś korzyść, w związku z jakimś wydarzeniem lub sytuacją, którego głównym celem jest uzyskanie subiektywnie najlepszego rezultatu.

Tłumaczenie: AWW

Send this to a friend