Niebezpieczny zawód

4 maja 2011 • Dziennikarstwo Branżowe, Etyka Dziennikarska • by

Zadawanie pytań, pisanie oraz prowadzenie dochodzeń dziennikarskich stało się we Włoszech ryzykownym zajęciem.

Według obszernego raportu przygotowanego przez Osservatorio Ossigeno 2010 zawodowi dziennikarze we Włoszech są obiektem niebezpiecznych ataków i szykan. Taki wniosek nie wynika jedynie z dyskusji nad tzw. „ustawą kneblową” (którą zajmuje się obecnie włoski rząd), ale dotyczy przede wszystkim niebezpieczeństwa śmierci dziennikarzy w związku z wykonywaną przez nich pracą. Raport opublikowany przez klub prasowy Circolo della Stampa w Mediolanie dotyczy setek dziennikarzy wystawionych na poważne naciski i groźby oraz zastraszanych wieloma metodami, obejmującymi także te najgroźniejsze, zmuszające wielu z nich do życia pod eskortą policji.

Rozmiar tego zjawiska mówi sam za siebie: co najmniej 12 dziennikarzy jest pod policyjną ochroną; oficjalnie zgłoszono 78 przypadków gróźb (w 23 z nich grożono całym zespołom redakcyjnym). W sumie dotyczyły one zatem ponad 400 osób.

Co oczywiste, powyższe liczby odnoszą się tylko do tych dziennikarzy, którzy zgłosili przypadki grożenia im. Obawiam się jednak, że ten problem jest znacznie głębszy. Wydaje się, że najwyższą cenę płacą freelancerzy, którzy są pozbawieni wsparcia redakcji. Raport Osservatorio Ossigeno wskazuje, że 52 spośród dziennikarzy, którzy złożyli doniesienie na policji, było zatrudnionych na stałe, 18 – czasowo, a 8 było freelancerami. Odnotowano 13 zgłoszeń dotyczących napaści fizycznej, w tym 15 przypadków zniszczenia mienia. Dziennikarze informowali też o 34 zdarzeniach związanych z zastraszeniami, groźbami użycia przemocy werbalnej oraz fizycznej i złożyli 16 oficjalnych skarg na policji. Te liczby dotyczą szerokiego spectrum zdarzeń: od podpaleń samochodów, przez dostarczane do redakcji pociski czy szczątki zwierząt, po wypełnione groźbami, niepokojące listy. Te ostanie kierowano na przykład do dziennikarza Sandra Ruotola. Obecnie zajmuje się nimi wydział dochodzeń i operacji specjalnych rzymskiej policji (DIGOS). Sandro Ruotolo nie ma policyjnej ochrony. Czytając jego publikacje, można wyczuć wyraźny niepokój. Nie powstrzymuje on jednak dziennikarza od wykonywania pracy i pisania tekstów zgodnych z jego opiniami o Włoszech.

Nawet jeśli innym dziennikarzom może towarzyszyć ochrona, to i tak potęga oddziaływania przesyłek z tymi, aż nazbyt jasno sformułowanymi, groźbami wciąż wydaje się niemożliwa do opanowania. Raport wspomina o przypadku Rosarii Capacchione, reporterki neapolitańskiego dziennika „Il Mattino”, która zgodziła się na policyjną ochronę po otrzymaniu licznych pogróżek od Casalesi, klanu organizacji przestępczej. Jak podaje raport, w lutym ubiegłego roku, podczas prezentacji książki w jednej z neapolitańskich księgarni, do Rosarii Capacchione zbliżył się kuzyn Antonia Iovinego, jednego z bossów klanu Casalesi. Zakwestionował on niektóre spośród artykułów napisanych w poprzednim roku przez Capacchione, dotyczących innego powszechnie znanego członka klanu – Riccarda Iovinego, aresztowanego w styczniu 2009 roku wraz z Giuseppe Setolą, mafijnym bossem odpowiedzialnym za masakrę w Castel Volturno. W księgarni, oprócz policyjnej ochrony, obecne były dziesiątki ludzi, w tym policjanci wysokiej rangi (karabinierzy) oraz prokurator, Raffaele Cantone.

Lirio Abbate wcale nie miał więcej szczęścia. Jest on autorem licznych publikacji opisujących powiązania między mafią a włoską klasą polityczną, między innymi „I Complici: Tutti gli uomini di Bernardo Provenzano da Corleone al Parlamento” („Współsprawcy: wszystko o ludziach Bernarda Provenzana od Corleone po parlament”), która we Włoszech była w szerokim obiegu. We wrześniu 2007 roku w Palermo doczekał się nagrody za swoje umiejętności dochodzenia do prawdy i obnażania mrocznych faktów – była nią bombą podłożona pod jego samochód. Po tej próbie zamachu nastąpiły liczne groźby zawarte w anonimowych listach wysyłanych do redakcji, w których Abbate pracuje.

Te przykuwające uwagę przypadki to tylko trzy przykłady znacznie szerszego zjawiska. Wspólnym mianownikiem obejmowanych przez nie zdarzeń jest to, że dotyczą utalentowanych dziennikarzy poświęcających swój czas codziennej pracy reporterskiej. Sycylia, Kalabria i Kampania nigdy nie schodziły z pierwszych stron gazet, ze względu na klincz, w jakim trzymają je organizacje przestępcze, jednak według stowarzyszeń dziennikarskich sytuacja na północy, w Mediolanie, nie jest bardziej pocieszająca.

Reporterzy twierdzą, że niedopuszczalne zachowania powoli przenikają na północ Włoch, dotykając łatwych do identyfikacji dziennikarzy – tych pracujących dla mniejszych gazet i dostarczających wiadomości lokalnych. Oni najprawdopodobniej nie dostają kopert ze szczątkami zwierząt, ale istnieją też inne środki odstraszające, jak prewencyjne żądanie odszkodowań lub zapowiedzi publicznego czy politycznego ośmieszenia. Część reporterów przyznaje, że zdarza się, iż ludzie związani z określonymi instytucjami odmawiają im wywiadów. Dzieje się tak, kiedy dana osoba była niezadowolona z niepochlebnej relacji mediów lub kwestionowania programów i sposobów działania instytucji.

Raporty, takie jak ten stworzony przez Ossigeno per l’informazione (Obserwatorium Federacji Prasy Włoskiej i Zrzeszenia Dziennikarzy), są niezwykle potrzebne. Rzucają światło na sytuację dziennikarzy, ukazując głębokie problemy, które dotykają włoskiej prasy; prasy, która powinna być – zgodnie z włoską konstytucją – wolna. Według obserwatorium problemy cenzury i gróźb powinny bezzwłocznie znaleźć swoje miejsce w politycznej debacie.

Tagi, , , , , , , , , , , , , ,

Send this to a friend