Brandon Presser, autor przewodników Lonely Planet, opowiada o specyficznych umiejętnościach, które są niezbędne, aby łączyć pisanie z podróżowaniem.
Po ukończeniu historii sztuki na Uniwersytecie Harvarda i rozpoczęciu pracy w paryskim Luwrze, Brandon Presser zajął się dziennikarstwem podróżniczym, aby zapewnić sobie dodatkowy zarobek. Dziś nie tylko pisze dla Lonely Planet, największego wydawnictwa przewodników turystycznych, ale szkoli również nowe pokolenie pisarzy dla swojej firmy.
Dla młodego dziennikarza znalezienie pracy w dziennikarstwie podróżniczym nie jest czymś nieosiągalnym, jednak „sprzedanie siebie” wydawnictwom bywa trudnym wyzwaniem. Autorzy muszą posiadać szereg specyficznych cech. Osoba starająca się o taką pracę powinna być obdarzona świetnym wyczuciem językowym, umiejętnością zbierania informacji, komunikatywnością, inteligencją, musi być także pełna entuzjazmu oraz gotowa, aby pukać do drzwi wydawnictw tak długo, aż ktoś je otworzy.
Presser nierzadko spotyka osoby przekonane o tym, że chcą zostać dziennikarzami podróżniczymi, ale jeszcze nie są na to gotowe. „Ludzie często twierdzą, że to najlepsza praca pod słońcem. Sądzą, że pozwala mi na odwiedzanie najcudowniejszych miejsc na świecie, odpoczywanie w luksusowych hotelach, upijanie się na plaży, a potem jeszcze wydawanie przewodników turystycznych pod moim własnym nazwiskiem” – mówi Presser.
Wyjaśnia, że to spojrzenie jest niestety nazbyt romantyczne. Nieodłączną częścią bycia w drodze jest bowiem planowanie i zbieranie informacji. „Podróżowanie to moja praca. Około 80 procent czasu spędzam na komunikowaniu się z zupełnie obcymi ludźmi. Muszę analizować rozkłady jazdy transportu publicznego i dokonywać kalkulacji, aby zaplanować podróże tak efektywnie, jak tylko się da, a jednocześnie w taki sposób, który umożliwi zebranie ważnych informacji”.
Jak podkreśla Presser, ta praca nie ma wiele wspólnego z kreatywnością, „ponieważ wszystko zbudowane jest na ściśle określonych schematach. Na przykład opis restauracji nigdy nie przekracza stu słów”.
Presser nie ma formalnego wykształcenia dziennikarskiego, ale uważa, że nie jest ono najistotniejszym czynnikiem pozwalającym na pracę w dziennikarstwie podróżniczym. Nie zaprzecza jednak, że praca ta wymaga odpowiedniego respektowania szeregu dziennikarskich wartości, chociażby unikania subiektywnych opinii dotyczących miejscowych tradycji. Doradza natomiast dziennikarzom, aby poszukując pracy myśleli jak freelancerzy. „Zawsze powinieneś zrobić wszystko, co się da, aby przekonać redaktora, że to właśnie ciebie powinien wysłać w określone miejsce i pokazać mu, dlaczego to właśnie tobie powinien powierzyć napisanie danego przewodnika turystycznego czy artykułu”.
Zapytany o wpływ, jaki mają blogi podróżnicze i opisy podróży, Presser odpowiada, że ma ambiwalentne uczucia. „Myślę, że przynajmniej w świecie anglosaskim podróżnicze blogi straciły na aktualności, w każdym razie nie są na tym samym poziomie, co przed kryzysem gospodarczym 2008 roku. Dostrzegam brak profesjonalizmu, w tym błędy gramatyczne, płytkość i ubogość opisów”.
Kolejną istotną sprawą jest wiarygodność informacji zamieszczanych na blogach, która zazwyczaj jest powiązana z obecnością na stronie płatnych treści reklamowych. „Zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre biura podróży zapraszają przedstawicieli mediów na opłacone wyjazdy dla prasy, ale moje podróżowanie opiera się na innej filozofii” – wyjaśnia Presser. „Nie lubię przyjmować czegoś za darmo w zamian za pisanie pochlebnych materiałów, cieszę się, że pracuję dla solidnej firmy, która umożliwia mi odwiedzanie miejsc, które uważam za warte odwiedzenia, a nie tych, które reklamują się na stronie”.
Zapytany o to, jak widzi przyszłość Lonely Planet, a także swoją własną karierę pisarza podróżniczego, wyjaśnia: „Dziennikarstwo podróżnicze jest częścią mojej drogi, ale nie jej kresem. [Lonely Planet] na razie nie zniknie”.
TagiBrandon Presser, dziennikarstwo podróżnicze, freelancing, Lonely Planet, przewodniki turystyczne, wykształcenie dziennikarskie