Krajobraz medialny Rumunii

18 stycznia 2012 • Ekonomika Mediów, Etyka Dziennikarska, Polityka Medialna, Wolność Prasy • by

Informujemy, że Europejskie Obserwatorium Dziennikarskie wciąż się rozwija, obejmując kolejne wersje językowe.  Jedną z nich jest wersja rumuńska.

W poniższym artykule Alina Vasiliu, nasza redaktorka z Rumunii, pisze o przeszłości i teraźniejszości mediów w tym kraju.

Rok 1989 był punktem zwrotnym dla mediów masowych w Rumunii. Tak jak w innych wymiarach życia rumuńskiego społeczeństwa, oznaczał swego rodzaju zakończenie, gdyż zniknęły wtedy komunistyczne instytucje medialne, aby zostać wkrótce zastąpionymi przez te demokratyczne. Prawie wszystkie rumuńskie środki masowego przekazu zmieniły swoje nazwy. Rezygnowano z pełnych demagogii komunistycznych etykietek, a wprowadzano do tytułów słowo „wolność”, jako przykłady można podać: „Wolną Młodzież” („Tineretul liber” – gazeta obejmująca swoim zasięgiem cały kraj), „Wolną Telewizję Rumuńską” („Televiziunea Română Liberă” – telewizja publiczna), „Wolne Życie” („Viaţa liberă” – gazeta gałacka) czy „Wolny Umysł” („Cuget liber” – gazeta konstancka). Czasopismo „Iskra” („Scânteia”) stało się „Prawdą” („Adevărul”). Jedynym tytułem, który nie wymagał zmiany, była „România Liberă” („Wolna Rumunia”), jednak w grudniu 1989 roku to określenie i tak zyskało inne znaczenie.

Dziennikarze

Niestety, mimo że nazwy instytucji medialnych uległy zmianie, skład redakcji w większości przypadków pozostał bez zmian. Przedrewolucyjni dziennikarze – piszący w strachu przed cenzurą, wedle odgórnych nakazów – stali się dziennikarzami porewolucyjnymi, a ich agresja dorównywała wcześniej okazywanej uległości. Podczas tego krótkiego okresu demokratycznych przemian łamali zasady, mogli napisać o każdym, co tylko chcieli, nie będąc za to pociąganymi do odpowiedzialności.
Nagłówki publikacji uległy zmianie, ale ci, którzy przed rewolucją koordynowali i cenzorowali pracę dziennikarzy, nie zniknęli, raczej pozostawali w uśpieniu, żeby kilka lat później pojawić się znów – we władzach wielu organizacji medialnych. Ci, którzy objęli kierownictwo w 1989 roku, także nie byli „modelowymi dziennikarzami” – w końcu postawy i odruchy wyrobione przez tak wiele lat życia w komunizmie nie wyparowały z dnia na dzień.

Dlatego pewnie najbardziej obiecującą perspektywą dla dziennikarstwa w Rumunii jest całkowita wymiana pokoleniowa, zastąpienie tych, których kształcono w „złotej epoce”, młodymi dziennikarzami, gotowymi do wprowadzania w życie zasad, które przyswoili na uniwersytetach, a nie nawyków zapożyczonych od starszych kolegów.

Etyka

Ważne socjologiczne badania „Samoregulacja mediów w Rumunii” (przeprowadzone w 2009 roku przez IMAS, który jest ośrodkiem działającym na rzecz niezależności dziennikarzy oraz agencją monitoringu mediów) ujawniły wiele odchyleń od powszechnie akceptowanych standardów profesjonalnego dziennikarstwa. 31% dziennikarzy przyznało, że zajmowali się sprzedażą reklam. Za trudne wielu uważa sprostowanie błędu w mediach, 43% – zweryfikowanie informacji z kilku niezależnych źródeł, a 33% – przedstawienie poglądów wszystkich stron zaangażowanych w jakąś sprawę.

Większość przyznaje, że prasa nie spełnia standardów dziennikarskich, a 60% dziennikarzy przyczyn tego stanu rzeczy upatruje w naciskach politycznych. Inne wymieniane powody to nieodpowiednie kształcenie dziennikarzy, wpływ pracodawców, presja rynku, brak przejrzystości w instytucjach państwowych. Połowa dziennikarzy nie jest świadoma istnienia jakichkolwiek kodeksów etycznych, a 17% twierdzi, że pewne sprawy w ich redakcjach są tematami tabu.

Kwestie związane z zawodowymi standardami w prasie osiągnęły kulminację wraz z serią skandali rozpoczętą publikacją transkrypcji nagrania, na którym dwóch znanych dziennikarzy, Sorin Roşca Stănescu i Bogdan Chirieac, usiłuje szantażować osobę publiczną.

W kolejnym roku ujawniono kontrowersyjne nagrania rozmów Sorina Ovidiu Vântu, właściciela Realitatea TV, jednej z pierwszych rumuńskich stacji telewizyjnych, z dziennikarzami i politykami. Oprócz istotnego politycznie kontekstu, jaki zawierały nagrania, unaoczniły one także podporządkowanie, a nawet służalczość, która może istnieć w relacji dziennikarzy i właścicieli mediów.

Na konferencji zorganizowanej przez Rumuńską Federację Dziennikarzy, MediaSind, w 2011 roku w Bukareszcie, prezes i dyrektor naczelny TVR, Alexandru Lăzescu, wyjaśniał: „Oprócz ekonomicznego osłabienia mediów widoczne jest także całkowite załamanie standardów etycznych, jednocześnie upadkowi wartości nadaje się pozory normalności. Do jakiego stopnia media pozostają mediami, a dziennikarze dziennikarzami – a nie narzędziem wojny? To, że ktoś jest nazywany dziennikarzem, nie oznacza jeszcze, że para się dziennikarstwem. Od 10 lat mamy do czynienia ze zjawiskiem związanym z zepsuciem, które zżera od środka wiarygodność mediów. Dziennikarskie szantaże – choć mniej nasilone w Bukareszcie – są w tym kraju praktykowane z ogromną wprawą. Istnieją wyraźne wzorce. Sam znam ludzi, którzy są rozgoryczeni tym, co się dzieje, a rozrosło się już w wyrafinowany, zorganizowany atak.”

Jak to działa? Dziennikarze prowadzą dochodzenie i odkrywają fakty stawiające w złym świetle jakąś osobę publiczną. Następnie obiecują nie ujawniać nigdy tych informacji publicznie – za pieniądze lub reklamy dla swoich publikacji. Zdarzają się także sytuacje, w których szantażowane osoby, zajmujące wysokie stanowiska w instytucjach państwowych, są zmuszane do ujawniania poufnych informacji.

Lăzescu – który zachował posadę profesora dziennikarstwa, mimo że został mianowany do władz rumuńskiej telewizji publicznej – przyznaje, że napotyka na trudności w komunikacji ze studentami, którzy zdają sobie sprawę, że to, czego naucza uniwersytet, stoi w sprzeczności z rzeczywistością i praktyką dziennikarską.

Wolność prasy

Nawet w tej sytuacji wszystkie organizacje pozarządowe i stowarzyszenia prasowe wciąż kurczowo trzymają się opinii, że dziennikarze nie powinni być ograniczani przepisami prawa, ponieważ to stworzyłoby wstępne warunki do ograniczania wolności słowa. Nawet gdyby ustawa miała być napisana i poddana pod dyskusję w środowisku dziennikarzy, to istnieje przekonanie, że jeśli tylko trafiłaby do „miksera” w postaci rumuńskiego parlamentu, politycy postrzegający prasę jako zagrożenie nieodwracalnie by ją zepsuli.

Ze względu na ciągłe naciski organizacji branżowych, początkowo przeciwko artykułom 205 i 206 Kodeksu Karnego dotyczących zniewagi i pomówienia, prawo już od 2006 roku nie jest zagrożeniem dla wolności słowa w Rumunii.
Niemniej jednak kraj zajmuje 52. miejsce w światowym rankingu wolności prasy, „Press Freedom Index” (2010), opublikowanym przez organizację Reporterzy bez Granic i plasuje się o dwa miejsca niżej niż w poprzednim roku. Według tego rankingu wolność prasy spada już trzeci kolejny rok z rzędu (2007 r. – 42. miejsce, 2008 r.– 47. miejsce, 2009 r.– 50. miejsce, 2010 r. – 52. miejsce).

Wolność dziennikarzy w Rumunii nie jest więc ograniczana przez prawo, ale przez organizacje medialne, w których pracują. To brak regulacji prawnych i instytucji samoregulujących mógł doprowadzić do rozpowszechnienia się zjawiska szantaży dziennikarskich i do „tłumienia istotnych i wiarygodnych redakcyjnych treści poprzez dziennikarstwo manipulujące, stronnicze opinie i informacje przyjmujące formę rozrywki”, co unaocznił raport FreeEx pt. „Wolność Prasy w Rumunii – 2010″.

Tagi, , , , , ,

Send this to a friend